Alkohol ma zszarganą opinię. Nie jest demonizowany i zwalczany aż tak bardzo jak papieros, ale pozostaje jednym z głównych wrogów postępowych purytanów. Przy okazji sylwestra warto jednak przypomnieć, że alkohol jest jednym z głównych fundamentów cywilizacji. Zwłaszcza tej naszej – zachodniej.
Na początku było piwo. Nasi przodkowie przypadkiem zobaczyli, że zboże namoczone w wodzie i dogorywające pod postacią kleiku po kilku dniach doświadcza niesamowitej metamorfozy. Z brejowatej gąsienicy wyłania się musujący, słodkawy motyl. W dodatku kilka łyków takiego sfermentowanego napoju wprowadza pijącego w stan przyjemnego oszołomienia.
Odkrycie, że z owsianki rodzi się piwo, bardzo uprzyjemniło życie ludzi, którzy właśnie zaczynali prowadzić osiadły tryb życia i z myśliwych przepoczwarzali się w rolników. Ba, są nawet tacy antropologowie, którzy twierdzą, że właśnie potrzeba zdobycia piwa pchnęła ludzi do masowego uprawiania zbóż i czegoś, co nazywamy dzisiaj rewolucją rolniczą, która dokonała się jakieś 12 tysięcy lat temu.
Hipotezy tej nie da się zweryfikować, ale jak się zna naturę ludzką, brzmi ona całkiem wiarygodnie. Ciężko harować na polu, żeby się najeść – to nie jest wizja zbyt zachęcająca. Znacznie bardziej powabna jest ta, w której po fajrancie można się wespół napić.
W każdym razie starożytny rodowód procentów robi wrażenie. Knajpa z wyszynkiem opisana jest w najstarszym dziele literackim świata. W babilońskim „Gilgameszu" wspominana jest tawerna, którą zarządza pewna mądra bogini. Gwoli sprawiedliwości wypada dodać, że w interesującej nas scenie pojawia się i prostytutka, co pokazuje, iż ludzka natura niespecjalnie się przez te tysiąclecia zmieniła.
Przez rurkę
To wokół piwa tworzyły się najstarsze cywilizacje, o których uczymy się w szkole. „Usta szczęśliwego człowieka pełne są piwa" – głosiło egipskie przysłowie, a trunek był równie istotny w Mezopotamii, gdzie powstawały pierwsze miasta. Bardzo dobrze sprawdzał się w charakterze pieniądza. Państwowe zbiorniki były czymś w rodzaju dzisiejszych banków centralnych czy Fortu Knox, a ze zgromadzonych tam zasobów opłacano (acz bardziej pasowałoby słowo „olewano") urzędników czy żołnierzy.
Najbardziej spektakularnym przykładem wykorzystania piwa jako pieniądza była budowa słynnego kompleksu piramid w Gizie. Nie pracowali nad nimi – wbrew obiegowym opiniom i hollywoodzkim filmom z Charltonem Hestonem – niewolnicy, lecz sezonowi robotnicy, którzy z rolników zamieniali się w kamieniarzy, gdy Nil zalewał ich pola. Dzienna stawka dwóch dzbanków piwa (około 5 litrów) była wystarczająco nęcąca, by porzucić nicnierobienie dla mozolnego wznoszenia jednego z cudów świata.
W połowie III tysiąclecia przed naszą erą to nie pieniądz wprawiał w ruch ówczesny świat, lecz piwo. Było ulubionym trunkiem ludzi pracy (choć nie stroniły od niego też elity) i... tak już zostało. Samo piwo nieco się zmieniło, bo starożytny napój nie zawierał chmielu, który zaczęto dodawać dopiero w średniowieczu.
Natomiast zwyczaj wspólnego cieszenia się piwem pozostaje niezmienny od momentu, gdy na terenach bliskowschodniego Żyznego Półksiężyca zaczęto je spożywać przez rurki z dużych naczyń, co miało jeszcze bardziej zbliżyć do siebie biesiadników – podczas takiego sposobu konsumpcji nikt nie mógł liczyć na lepszy kąsek, co groziło przy dzieleniu się pieczenią.