Tomasz Terlikowski: Konflikt wartości i konserwatywna wrażliwość

Radykalne ograniczenie uboju rytualnego, i to przez partię, która uważa się za konserwatywną i odwołuje do religii, rodzi poważne pytania o jej konserwatyzm. I wcale nie chodzi o to, że konserwatysta powinien lekceważyć obowiązki wobec zwierząt. Problemem jest hierarchia wartości.

Aktualizacja: 13.09.2020 14:15 Publikacja: 12.09.2020 00:01

Tomasz Terlikowski: Konflikt wartości i konserwatywna wrażliwość

Foto: AdobeStock

Zacznę od rzeczy oczywistych, bo doświadczenie publicystyczne nauczyło mnie, że nie wolno ich pomijać. Zwierzęta nie są rzeczami, a zatem nie wolno lekceważyć ich potrzeb, cierpienia i bólu. I nawet jeśli uznajemy, że prawa mają tylko osoby, to w niczym nie zmienia to tego, że ludzie mają wobec zwierząt obowiązki, których nie wolno im naruszać. Okrucieństwo, zadawanie bólu, męczenie zwierząt jest czymś głęboko niemoralnym i powinno być karane.

Hodowla przemysłowa, wykorzystywanie zwierząt w cyrkach także mogą rodzić wątpliwości moralne, bowiem ani przyjemność płynąca ze spożywania mięsa (a nie ma wątpliwości, że spożywamy je zbyt często), ani tym bardziej ludowa rozrywka, jaką jest cyrk, nie muszą usprawiedliwiać męczarni czy cierpienia zwierząt. Nie musi ich usprawiedliwiać także przyjemność posiadania futra, choć politycy powinni brać pod uwagę także miejsca pracy, interes ekonomiczny i prawa właścicieli firm.




Do tego miejsca można na poważnie dyskutować z propozycjami Prawa i Sprawiedliwości, dotyczącymi ochrony zwierząt. Zapewne wiele z kwestii można doprecyzować, pewne można z perspektywy interesów hodowców, ich pracowników, odpuścić, z pewnymi jednak trudno się nie zgodzić. Tyle tylko, że wszystkie te argumenty nie odnoszą się do uboju rytualnego. Tu naprzeciwko siebie stają wartości dla obu stron sporu fundamentalne. Dla człowieka religijnego, a może lepiej powiedzieć dla religijnego konserwatysty (nawet chrześcijanina, który – jak wiadomo – odrzuca konieczność koszerności czy reguły halal), mamy w tej sprawie do czynienia z realnym konfliktem dóbr. Z jednej strony jest dobrostan zwierząt, odrzucenie ich cierpienia, ale z drugiej jest prawo do wolności religijnej, do swobodnego praktykowania swojej religii. I o ile z perspektywy lewicowej czy progresywnej można uznać, że uprawnienia zwierząt są ważniejsze niż wolność religijna człowieka, o tyle trudno przyjąć takie założenie z perspektywy człowieka religijnego czy, szerzej, postrzegającego wolność religijną jako rzecz fundamentalną. Uznanie, że mamy tu do czynienia z konfliktem wartości, w niczym nie zmienia tego, że dla tradycyjnego konserwatysty wolność religijna stoi wyżej niż nasze ludzkie obowiązki wobec zwierząt.

Wiem oczywiście, że projekt PiS-u nie zakłada całkowitego zakazu uboju rytualnego, gdyż dopuszcza go na potrzeby lokalnych wspólnot religijnych. Warto mieć jednak świadomość, że gdy zakładów produkujących mięso koszerne czy halal będzie o wiele mniej, to będzie ono o wiele droższe i mniej dostępne niż obecnie, a dziś jesteśmy potęgą w jego produkcji.

I znowu pomijam względy ekonomiczne (choć i one są ważne, bowiem taki, a nie inny ubój daje środki do życia wielu osobom w Polsce), a odnoszę się jedynie do kwestii moralnych i religijnych. Uznanie, że mamy obowiązek ograniczyć ubój rytualny, oznacza ni mniej ni więcej, że uważamy go ze swej natury za niemoralny i że stawiamy wyżej obowiązki wobec zwierząt niż prawa człowieka do wolności religijnej. Oczywiście z tolerancji dla wierzących zgadzamy się, by przyznać im ograniczone prawa do własnych praktyk, ale jasno sygnalizujemy, że w gruncie rzeczy jest to zło. I niezależnie od gromów, jakie na mnie spadną (zarówno ze strony prawicowych, jak i lewicowych obrońców zwierząt), trzeba powiedzieć jasno: takie podejście do sprawy nie jest konserwatywne ani religijne. Owszem, można kontrolować zakłady produkujące mięso z uboju rytualnego, ale zakazywanie czy ograniczanie go jest jednak dość zaskakującym zanegowaniem prawa do wolności religijnej. 

Zacznę od rzeczy oczywistych, bo doświadczenie publicystyczne nauczyło mnie, że nie wolno ich pomijać. Zwierzęta nie są rzeczami, a zatem nie wolno lekceważyć ich potrzeb, cierpienia i bólu. I nawet jeśli uznajemy, że prawa mają tylko osoby, to w niczym nie zmienia to tego, że ludzie mają wobec zwierząt obowiązki, których nie wolno im naruszać. Okrucieństwo, zadawanie bólu, męczenie zwierząt jest czymś głęboko niemoralnym i powinno być karane.

Pozostało jeszcze 87% artykułu
Plus Minus
„Czechowicz. 20 i 2”: Syn praczki i syfilityka
Materiał Promocyjny
Gospodarka natychmiastowości to wyzwanie i szansa
Plus Minus
„ale”: Wschodnia aura
Plus Minus
„Inwazja uzdrawiaczy ciał”: W poszukiwaniu zdrowia
Materiał Promocyjny
Suzuki Vitara i S-Cross w specjalnie obniżonych cenach. Odbiór od ręki
Plus Minus
„Arcane”: Animowana apokalipsa
Materiał Promocyjny
Wojażer daje spokój na stoku