Moja miłość do horrorów wzięła się z ciekawości. Gdy stykamy się z nieznanym, automatycznie poszukujemy odpowiedzi. Literatura grozy, szczególnie ta opowiadająca o zagadnieniach nadprzyrodzonych, porusza tematy, których nasz umysł jeszcze nie jest w stanie pojąć, co intryguje i przyciąga. Serią, która stała się dla mnie wzorem pod kątem tkania fabuły, jest „Harry Potter". Jakiś czas temu odświeżyłem ją sobie i na nowo odkryłem wiele smaczków, których nie dostrzegałem jako dziecko. Kapitalna robota! Jeśli chodzi o same horrory, uwielbiam „Smętarz dla zwierzaków" Stephena Kinga. Idealny przykład powieści, w której groza stanowi zaledwie dodatek do historii o ludziach. Właśnie drugie dno podoba mi się w najbardziej. Z naszego podwórka podobała mi się nowela Wojciecha Guni „Miasto i rzeka". Piękny język, wiele emocji, zwrot akcji na koniec i idea podobna jak we wspomnianym dziele amerykańskiego mistrza.
Jeżeli chodzi o filmy, lubię wysiłek intelektualny i głębszą analizę po seansie. Potrzeby te zaspokoiła np. „Anihilacja" z Natalie Portman. To thriller science fiction z elementami horroru o plamie na Ziemi, w której panuje szeroko pojęta niesamowitość. Przypadła mi do gustu również „Czarownica: Bajka ludowa z Nowej Anglii". Nie jest to opowieść łatwa w odbiorze, ale doceniam mroczny klimat lasu, paranoiczną, narastającą atmosferę grozy oraz świetny scenariusz z dialogami oddającymi realia. Doskonała gra aktorska dzieci i mocne zakończenie. Ten sam reżyser – Robert Eggers – nakręcił w 2019 roku horror „Lighthouse". Dwaj mężczyźni odcięci od świata w latarni morskiej krok po kroku popadają w szaleństwo. Wokół ich wyspy krążą syreny, jednak widz do końca nie może być przekonany, czy to, co ogląda, nie jest tylko zwidami bohaterów. To film pełen symboli i niedopowiedzeń. Polecam również „Dziedzictwo. Hereditary" – horror, który zadowoli amatorów zarówno klasycznych straszaków, jak i lubiących bardziej wymagające kino. I ostatni wart wymienienia – thriller „Glass". Zaprezentowano w nim nowatorskie podejście do superbohaterów. Generalnie twórczość Shyamalana (m.in. „Szósty zmysł") biorę w ciemno i uważam faceta za geniusza.
W muzyce odnajduję się w praktycznie każdym gatunku – od rapu, przez rock i poezję śpiewaną, po techno i drum'n'bass. Ale najczęściej w moich głośnikach hula muzyka w klimacie starego dobrego Linkin Park. Po śmierci frontmana Linkin Park lukę tę skutecznie uzupełnia zespół From Ashes to New. Gdy natomiast mowa o rapie, na ogół wracam do klasyków, np. Pei i jego albumu „Na legalu".
—not. luko