Stany Zjednoczone Ameryki, a za nimi cały świat, żyją medialną awanturą między dwoma raperami Kendrickiem Lamarem i Drakiem. Otóż pierwszy wywrzeszczał o drugim, że jest pedofilem, i to nie w prywatnej wymianie grzeczności, ale w słuchanym przez dziesiątki milionów ludzi przeboju „Not like us”. Sprawa zresztą nie jest nowa; ciągnie się od ponad dziesięciu lat, a panowie konsekwentnie wymierzają sobie klapsy w kolejnych utworach. Kiedyś współpracowali, Lamar otwierał nawet jako support sceniczne występy Drake’a. Teraz jednak łączy ich głównie zajadłość: Drake wrzeszczy (do końca życia będę uważał, że w przypadku rapu trudno mówić o śpiewie), że Lamar źle traktuje swoje partnerki, ten ostatni zaś wprost wywrzaskuje o domniemanej pedofilii Drake’a.
Czytaj więcej
Jesteśmy świadkami comebacku zdesperowanego polityka. Będzie chciał nadrobić stracony czas, odzyskać reputację prawicowego szeryfa, może nawet powalczyć o miejsce po Jarosławie Kaczyńskim.
Obrażający Drake'a przebój Kendricka Lamara „Not like us” zdobywa Grammy. Mają zasięgi miliardowe
Generalnie można by wzruszyć ramionami, bo cóż mogą obchodzić świat obrzydliwości obwieszonych złotem facetów w dresach. Tyle że… I tu właśnie jest problem. Są to ikony dzisiejszej popkultury, ludzie słuchani przez miliony. Bohaterowie internetu o miliardowych zasięgach. Śledzeni i naśladowani przez połowę nastolatków świata. Jak bardzo są wpływowi, świadczy nie tylko kasa. Obrażający Drake’a przebój Lamara „Not like us” był nominowany do 67. dorocznej nagrody Grammy w pięciu różnych kategoriach: płyta roku, piosenka roku, najlepszy występ rapowy, najlepsza piosenka rapowa i najlepszy teledysk. Ostatecznie w lutym piosenka zgarnęła wszystkie pięć kategorii.
Drake ma też za sobą podobne sukcesy. Ten syn czarnoskórego perkusisty (grał m.in. z Jerrym Lee Lewisem) i żydowskiej nauczycielki angielskiego ma w swoim dorobku pięć statuetek Grammy, nie wspominając o setkach innych nagród. Do historii przeszedł jako pierwszy artysta, który przekroczył 50 miliardów odtworzeń na Spotify. A jego majątek jest legendarny. Dość powiedzieć, że główna rezydencja Drake’a w Toronto (Drake ma się za Kanadyjczyka, choć posiada również obywatelstwo amerykańskie) o powierzchni ponad 10 tys. mkw. zwana skromnie „The Embassy” warta jest drobne 100 mln dol. Stać go było również na dom w kalifornijskim Beverly Crest za 70 mln czy prywatnego boeinga 767. Co do majątku Lamara – też trudno go nazwać. Takie to są chłopaki.
Czy zatem naprawdę wywoływane przez nich ekscesy nie mają znaczenia? Jakie mogą mieć, pokazuje sprawa innego z liderów tego środowiska muzycznego Seana Johna Combsa, znanego jako Puff Daddy. Przez długie lata był jednym z rozdających karty w tym kręgu, a dziś jego kariera przypomina tzw. lead balloon, czyli ołowiany balon. W 2024 roku aresztowano go za znęcanie się nad partnerką, a dziś jest pod presją dziesiątek czekających go procesów o całe zło świata, z gwałtami, znęcaniem się, wykorzystywaniem seksualnym nieletnich etc. na czele. Nie będę bez sensu generalizował, że takie są po prostu standardy w świecie raperów, ale coś w tym jest. Nie bez przyczyny wymiana ciosów między Lamarem i Drakiem idzie w tym właśnie kierunku. A los Puffa Daddy’ego musi być koszmarem z ich snów; jeśli znajdą się odważni/odważne, którzy zdecydują się na zeznania w sądzie.