Kataryna: Donald Trump może być groźny dla naszych interesów. Ślepota polskich polityków mnie zadziwia

Donald Trump: „Po zakończeniu walk w Gazie Izrael przekaże ją nam. Spójrzmy na nią jak na rozległe tereny pod zabudowę, których Stany Zjednoczone będą właścicielem. Będziemy je powoli rozwijać. To byłby piękny kawałek ziemi. Wyobrażam sobie go zamieszkanego przez ludzi świata. Nie wymagałoby to wielkich pieniędzy”.

Publikacja: 13.02.2025 13:24

Prezydent USA Donald Trump

Prezydent USA Donald Trump

Foto: REUTERS/Kevin Lamarque

Jeśli jedynym planem pokojowym, jaki dla Bliskiego Wschodu ma przywódca największego światowego mocarstwa, jest przymusowe wysiedlenie bez prawa powrotu blisko 2 milionów mieszkańców Strefy Gazy, których nikt o zdanie nie pytał, i nie wiadomo, dokąd mieliby zostać wypędzeni – do Ameryki ich Donald Trump jakoś ich nie zaprasza – to moment, kiedy trzeba się zacząć bać nowego amerykańskiego prezydenta, mamy już raczej za sobą. I naprawdę nie można udawać, że to tylko szukanie niekonwencjonalnych rozwiązań przez ekscentrycznego polityka, a nie rojenia politycznego szaleńca przedstawiającego jako poważny projekt pomysł, który jest w oczywisty sposób niehumanitarny, niewykonalny i nielegalny. Szaleńca, który nie liczy się z niczym i nikim, więc żadne prawo międzynarodowe ani względy humanitarne go nie powstrzymają. Pod tym względem jest mentalnie blisko Putina, który też za nic ma prawo międzynarodowe, względy humanitarne i życie ludzkie, jeśli przeszkadzają mu w odtwarzaniu mocarstwa.

Czytaj więcej

Michał Szułdrzyński: Rewolucja Donalda Trumpa. Kto wygra, a kto zatonie?

Donald Trump raczej nie będzie obstawał za interesem Ukrainy. Władimir Putin może być dobrej myśli 

W przededniu rozmów o sposobie zakończenia wojny w Ukrainie Putin może być dobrej myśli. Ktoś, kto planuje aneksję Kanady, Grenlandii i wypędzenie Palestyńczyków z ich własnej ziemi, żeby na niej zbudować luksusową „riwierę Bliskiego Wschodu” dla milionerów, raczej nie będzie twardo obstawał za interesem Ukrainy, gdy sam uważa, że wszystko można albo kupić, albo zabrać przemocą.

Na razie z trumpofilii w szybkim tempie leczą się jego biedniejsi wyborcy, którzy uwierzyli, że będą beneficjentami obietnicy Wielkiej Ameryki, a teraz przekonują się, że będą raczej kosztem jej budowania.

Zastanawiam się, w którym momencie nasza prawica bezmyślnie skandująca w Sejmie nazwisko nowego prezydenta USA zorientuje się, że Ameryka Donalda Trumpa wcale nie jest gwarantem naszego bezpieczeństwa, a jego polityka może być zagrożeniem dla naszych politycznych i gospodarczych interesów. Na razie z trumpofilii w szybkim tempie leczą się jego biedniejsi wyborcy, którzy uwierzyli, że będą beneficjentami obietnicy Wielkiej Ameryki, a teraz przekonują się, że będą raczej kosztem jej budowania. Dziś płacą drożej za żywność, bo latynoscy nielegalni imigranci w strachu przed deportacją przestali się zjawiać w pracy na farmie i nie bardzo jest kim zastąpić tę najtańszą siłę roboczą. Pozostaje im satysfakcja z tego, że Zatoka Meksykańska jest teraz Zatoką Amerykańską, a urzędnicy państwowi mają zakaz używania zaimków w oficjalnej korespondencji. Ciekawe, na jak długo może wystarczyć radość z takich symbolicznych zmian niemających wpływu na codzienne życie, gdy trzeba więcej płacić za jedzenie i straciło się prawo do tańszej opieki medycznej?

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Zbigniew Ziobro. Brat Donalda Trumpa

Nawet groźba ceł na towary z Unii Europejskiej cieszy niektórych prawicowych polityków 

O ile przykre konsekwencje zwycięstwa Donalda Trumpa dla przeciętnego Amerykanina niespecjalnie mnie bolą, o tyle jednak wybiórcza ślepota niektórych polskich polityków z prawej strony niedostrzegających, że polityka Trumpa może być zagrożeniem dla naszych żywotnych interesów, jednak mnie zadziwia. Nawet realna groźba nałożenia ceł na kolejne towary z Unii Europejskiej zdaje się cieszyć niektórych prawicowych polityków, którzy widzą w niej głównie „dokopanie” europejskim biurokratom, a nie realne zagrożenie dla naszej gospodarki. Trump nie kryje przecież, że liczy, iż część wielkich firm przeniesie produkcję do Stanów albo po prostu nasze towary staną się mniej konkurencyjne. Ale widać, my też musimy oberwać po kieszeni, żeby nauczyć się rozpoznawać swoje interesy i zrozumieć, że czasami jest nam po drodze z tymi, których bardzo nie lubimy. Mam nadzieję, że otrzeźwienie przyjdzie szybko i nie będzie bardzo bolesne.

Jeśli jedynym planem pokojowym, jaki dla Bliskiego Wschodu ma przywódca największego światowego mocarstwa, jest przymusowe wysiedlenie bez prawa powrotu blisko 2 milionów mieszkańców Strefy Gazy, których nikt o zdanie nie pytał, i nie wiadomo, dokąd mieliby zostać wypędzeni – do Ameryki ich Donald Trump jakoś ich nie zaprasza – to moment, kiedy trzeba się zacząć bać nowego amerykańskiego prezydenta, mamy już raczej za sobą. I naprawdę nie można udawać, że to tylko szukanie niekonwencjonalnych rozwiązań przez ekscentrycznego polityka, a nie rojenia politycznego szaleńca przedstawiającego jako poważny projekt pomysł, który jest w oczywisty sposób niehumanitarny, niewykonalny i nielegalny. Szaleńca, który nie liczy się z niczym i nikim, więc żadne prawo międzynarodowe ani względy humanitarne go nie powstrzymają. Pod tym względem jest mentalnie blisko Putina, który też za nic ma prawo międzynarodowe, względy humanitarne i życie ludzkie, jeśli przeszkadzają mu w odtwarzaniu mocarstwa.

Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus". Jędrzej Bielecki: Jak Donald Trump zmieni Europę.
Plus Minus
„Kubi”: Samuraje, których nie chcielibyście poznać
Plus Minus
„Szabla”: Psy i Pitbulle z Belgradu
Plus Minus
„Miasto skazane i inne utwory”: Skażeni złem
Plus Minus
„Sniper Elite: Resistance”: Strzelec we francuskiej winnicy