Duńczyk zwyciężył tak, jak przed laty Lance Armstrong, czyli siedmiokrotny triumfator Wielkiej Pętli, wykreślony później z listy najlepszych za oszustwa dopingowe. Vingegaard największego rywala, Tadeja Pogačara, wyprzedził o 7 minut 29 sekund. Upokorzył go na dwóch najważniejszych i najtrudniejszych etapach: podczas jazdy indywidualnej na czas, gdzie na każdym kilometrze był szybszy o 4–5 sekund, a potem w alpejskiej batalii pod Courchevel, wyprzedzając Słoweńca o ponad 6 minut. W sporcie na najwyższym poziomie dawno nie było tak przekonującego, ale i budzącego wątpliwości zwycięstwa.
Czytaj więcej
Tysiące widzów przy trasach i miliony przed telewizorami, wyprzedane bilety VIP po kilkaset euro za sztukę. Odbywające się w Belgii, Holandii i na północy Francji wiosenne jednodniowe wyścigi kolarskie są fenomenem sportowym, kulturowym i biznesowym.
Armstrong też zaprzeczał
Był lipiec 2001, sala konferencyjna w pałacu w Pau. Za stołem usiadł Lance Armstrong, a przed nim – tłum dziennikarzy z całego świata. Amerykanin dzień wcześniej w Luz-Ardiden wygrał jeden z najtrudniejszych etapów Tour de France. Tuż przed metą jego wielki rywal Jan Ullrich zdjął rękę z kierownicy i podał mu rękę, uznając się za pokonanego w całym wyścigu. Armstrong był już pewien trzeciej wygranej w Wielkiej Pętli.
W historii kolarstwa bardziej niż piękny gest Niemca i triumf Amerykanina zapisała się właśnie ta konferencja. Pytania zadawał wówczas głównie David Walsh, świetny brytyjski dziennikarz. Nie wierzył Armstrongowi. Uważał, że jego osiągnięcia nie są wyłącznie wynikiem katorżniczego treningu, profesjonalnego podejścia do życia oraz znakomitej drużyny z najlepszymi pomocnikami na świecie. Śledził m.in. kontakty Amerykanina z włoskim doktorem Michelem Ferrarim, „magiem dopingu”. Z ramienia redakcji „Sunday Times” badał niezniszczalnego ówczesnego mistrza Tour de France. Wykazał się odwagą. Za Armstrongiem stała cała Ameryka, miliony dolarów od sponsorów, ale także mit kolarza, który pokonał raka, stając się wzorem dla innych chorych, którego dokonań i zasług nie można kwestionować.
Byłem na tej konferencji. Widziałem, jak Armstrong siedział pewny siebie i myślał jedynie o tym, jak ośmieszyć i wdeptać w ziemię Walsha, kiedy ten stawiał istotne pytania.