Z pisaniem o filmie „Tár” chciałem się wstrzymać do ceremonii rozdania Oscarów. A to dlatego, że z opowieścią o homoseksualnej dyrygentce wykorzystującej seksualnie swoje uczennice i podwładne jest trochę jak z nowoczesnym, „społecznie zaangażowanym” teatrem. To, co wydarzy się na deskach sceny czy kinowym ekranie, to dopiero początek przedstawienia, co najwyżej pierwszy jego akt. Ciągiem dalszym jest reakcja tłumu. Najlepiej, gdy stanie się nią oburzenie, obelgi czy pełne potępienia recenzje. Mile widziany byłby też jakiś list otwarty podpisany przez dotkniętych do żywego bluźnierstwem, zerwaniem zasłony tabu. Porażką jest tylko brak dalszego ciągu, urwanie „fabuły skandalu”.
Czytaj więcej
Miał być dobrobyt za cenę barbarzyństwa. Zostało barbarzyństwo bez dobrobytu. Co poszło nie tak? Przecież to wszystko było policzone.
W przypadku „Tár” aktem drugim była wściekłość Marin Alsop, znanej dyrygentki, która odnalazła w filmie tak wiele podobieństw do jej życiorysu, iż uznała go za własną biografię – tyle że w krzywym zwierciadle. Z kolei nieprzyznanie ani jednego Oscara filmowi Todda Fielda możemy śmiało uznać za trzeci akt dramatu.
Akademia Filmowa od dawna nie jest już (być może nigdy nie była) ciałem branżowym. Jej członkowie oceniają nie tyle jakość filmów, ile ich przydatność w procesie społecznych przemian. Z tego punktu widzenia „Tár” jest filmem absolutnie obrazoburczym i skandalicznym. Oto bowiem osobą wykorzystującą seksualnie pozostające wobec niej w stosunku zależności młode kobiety okazuje się nie żaden podstarzały knur w rodzaju Harveya Weinsteina, tylko w pełni wyemancypowana kobieta sukcesu. Na domiar złego, w jednej ze scen otwarcie wyśmiewa ona jednego ze swych studentów, ciemnoskórego, przyszłego dyrygenta o „niezidentyfikowanej tożsamości seksualnej”, który stwierdza, że jako takiemu nie wolno mu dyrygować utworami Bacha – białego heteroseksualisty, do tego gorliwego chrześcijanina, który (wypowiada on te słowa z mieszanką obrzydzenia i skrępowania) spłodził dwudziestkę dzieci. I akurat w tej scenie film wydaje się pozostawać całkowicie po stronie swej tytułowej bohaterki, Lindy Tár.