Najbardziej egoistyczny naród Europy, awanturnicy wciągający Zachód w niepotrzebne utarczki z Rosją, rezerwat reakcyjnego katolicyzmu – często możemy usłyszeć, że na salonach Starego Kontynentu tak właśnie postrzegają Polaków i Polskę. To zaś zachęca nadwiślańską euroentuzjastyczną elitę do tego, żeby zawstydzać swoich rodaków opowieściami o tym, jak złą opinię ma ich kraj w Berlinie, Paryżu czy Brukseli.
Można byłoby pomyśleć, że rezultat referendum w sprawie Brexitu powinien ostudzić zapał polskich orędowników federalizacji Europy. Ale nic z tego. Euroentuzjaści III RP, idąc w ślady swoich mistrzów z instytucji unijnych, jeszcze intensywniej prowadzą kampanie przeciw „demonom polskiego nacjonalizmu". Tak oto kompleksy stają się dźwignią polskiej polityki, wbrew tradycji intelektualnej, która powinna być jej istotnym dziedzictwem. Ojcowie założyciele UE to bowiem nie tylko Konrad Adenauer, Jean Monnet, Robert Schuman czy Alcide De Gasperi. To także mniej lub bardziej znani Polacy, którzy zastanawiali się poważnie nad ideą integracji europejską, i to zanim traktat paryski w roku 1951 powołał do istnienia Europejską Wspólnotę Węgla i Stali.