Przypominamy archiwalną recenzję książki Adama Zamoyskiego „Warszawa 1920”, opublikowaną w "Rzeczpospolitej" w 2009 roku.
To właśnie z niezgody na tę opinię powstała książka „Warsaw 1920” Adama Zamoyskiego, przełożona właśnie na język polski. Podtytuł tej książki krzyczy: „Nieudany podbój Europy. Klęska Lenina”, zaś wstęp rozpoczyna autor zdaniem: „Bitwa stoczona u bram Warszawy miała równie przełomowe znaczenie jak Maraton czy Waterloo”. Zamoyski nie pisze jednak o Polakach jako zbawcach Europy, nie twierdzi, że gdyby nie my, głodni Rosjanie znów, jak w 1814 roku, ponaglaliby paryżanki okrzykami: „Bistro, bistro”. Uważa natomiast, że z pewnością ocaliliśmy w 1920 roku siebie i część narodów wschodniej Europy od komunizmu, zaś wynik wojny miał zasadniczy wpływ na późniejsze wydarzenia polityczne, z II wojną światową włącznie. A elektryzujący podtytuł jego książki znaczy tyle, że Lenin miał ochotę przejść po trupie Białej Polski, dalej na zachód Europy, natomiast polskie zwycięstwo oznaczało kres tych, być może i tak nierealnych, marzeń.
Adam Zamoyski w przemowie do polskiego wydania pisze, że choć w Polsce ukazało się wiele książek o wojnie z bolszewikami, są one jednak szczegółowymi opracowaniami, jego zaś „Warszawa 1920” może wypełnić pewną lukę, ponieważ jest przystępną syntezą. I tu dotykamy sedna sprawy. Jest nim chorobliwa wręcz niechęć (lub nieumiejętność) krajowych historyków do pisania dla zwykłego czytelnika. Trzeba odnieść się z szacunkiem do prac tak pożytecznych jak „Leksykon wojny polsko-rosyjskiej 1919 – 1920” Janusza Odziemkowskiego, lecz nie jest przypadkiem, że dwie książki mogące kształtować naszą świadomość dotyczącą roku 1920 przyszły z zagranicy: najpierw „White Eagle. Red Star” („Orzeł biały. Czerwona gwiazda”) Normana Daviesa i teraz „Warsaw 1920” Adama Zamoyskiego.
„Warszawa 1920” jest zarysem działań wojennych między kwietniem a październikiem 1920 roku. Zanim Niemcy wymyślili i zrealizowali blitzkrieg, błyskawiczna wojna toczyła się między Kijowem a Warszawą, a tempo nadawała jej kawaleria. „Nie marnego kontredansa, lecz wściekłego galopa rżnęła muzyka wojny” – pisał Piłsudski. Wbrew powszechnemu mniemaniu Zamoyski dowodzi, że Stalin, komisarz polityczny frontu południowo-zachodniego i Jegorow, jego dowódca, nie przyczynili się do klęski bolszewików w bitwie pod Warszawą. Owszem, wykazali się niesubordynacją, nie chcąc oddać kawalerii Budionnego i dwóch jeszcze armii pod rozkazy Tuchaczewskiego. Ten jednak, wydając rozkaz do bitwy o Warszawę, wcale nie uwzględniał tych jednostek, a gdy ich zażądał, było już za późno.
Zamoyski zwraca uwagę, że w oczach bolszewików była to wojna ideologiczna. Mordowano księży i ziemian, niszczono i plądrowano dwory i kościoły. Zabijano polskich oficerów. Ta wojna była zapowiedzią Katynia.