Nasz mesjanizm też opierał się na apologii męczeństwa narodowego, tyle że nigdy nie nawiązywał sojuszu z ideą imperialną. W polskim mesjanizmie apologii państwa, a zwłaszcza jego wszechwładzy, nie ma.
Postacią kluczową dla polskich tradycji politycznych, przynajmniej ostatnich stu lat, jest Józef Piłsudski, na którego zresztą często i chętnie powołują się bracia Kaczyńscy. Dla Rosji taką postacią, zwornikiem jej skomplikowanych dziejów najnowszych będzie... Władimir Putin. To, myślę, też istotny problem dla Donalda Tuska. Po jednej stronie Pan Nikt, po drugiej Żywy Mit.
Putin, rzeczywiście, zajął szczególne miejsce w umysłach i sercach Rosjan. Ich zdaniem uratował wielkie państwo, które dzięki niemu ocaliło swą suwerenność. Także, co podkreśla wielu intelektualistów rosyjskich, a czego ja pojąć nie mogę, suwerenność duchową. Jak ta suwerenność opierać się ma na dziedzictwie KGB-owskim, tego nie rozumiem. Jest dla mnie poruszające, że na skutek tego wyrzucono z pamięci miliony ofiar komunizmu.
Zwrócił zresztą na to uwagę jeden z najwybitniejszych dziś znawców Rosji na Zachodzie James H. Billington w pracy "Russia in Search of Itself", zastanawiając się, gdzie podziała się rosyjska solidarność z ofiarami, zdolność empatii z nimi. Dzisiejsza Rosja wyparła się własnych ofiar, odpowiedzialność za zbrodnie komunistyczne przerzucając na innych. Albo są winni Polacy i Żydzi, dokładnie Dzierżyński z garstką Żydów, albo też ofiary usprawiedliwia się, bo tylko dzięki nim Rosja mogła stanąć do konfrontacji z Zachodem, z Europą i Hitlerem, i wygrać Wielką Wojnę Ojczyźnianą.
Pod tym względem są między Polską i Rosją ogromne różnice, niezależnie od tego, czy rozliczanie się ze zbrodni komunistycznych przebiega u nas tak, jakbyśmy sobie tego życzyli.
Oczywiście, sytuację mamy zupełnie inną i tym bardziej za niedopuszczalne i niegodne uważam porównania, jakie pojawiły się w ostatnim roku – między Polską braci Kaczyńskich i Rosją Putina. Naprawdę jest tak, że w Rosji najpoważniejszą próbę upamiętnienia ofiar komunizmu dał Memoriał – w postaci CDROM z nazwiskami 2 mln 700 tys. zmarłych, których tożsamość udało się ustalić. Memoriał to prywatne przedsięwzięcie kilkudziesięciu dzielnych, szlachetnych Rosjan. A co robi władza? Największy pomnik komunistycznych ofiar w Moskwie, znajdujący się na cmentarzu Dońskim, jest tak duży, że mógłbym go wziąć pod pachę i wynieść. U nas jednak mierzenie się z komunistycznym dziedzictwem wygląda zupełnie inaczej.
Czy Rosja wobec Polski prowadzi odmienną politykę niż wobec innych swoich sąsiadów?
Techniki i metody stosuje te same: dziel i rządź. Celem tej polityki jest poróżnianie potencjalnych przeciwników, tak jak teraz wyraźnie chodzi Rosji o rozbicie współpracy polsko-ukraińskiej. W niemałym stopniu to się udaje. Kiedy minister Sikorski poleciał do Moskwy przygotować wizytę premiera Tuska, owszem, otrzymał całą serię uśmiechów od ministra Ławrowa, który go przyjmował. A wszystko to po to, by móc izolować Julię Tymoszenko, która miała przybyć następnego dnia do Moskwy w bardzo ważnej dla Ukrainy, ale i dla Polski, sprawie – bezpieczeństwa energetycznego. Ale ukraińska premier nie dała się złapać w tę pułapkę i zasłoniwszy się chorobą, odłożyła wizytę na Kremlu – ale przecież tylko na jakiś czas...
Drugą techniką jest wykorzystywanie prorosyjskiego lobby. Ludzi, którzy w imię własnego, wąsko rozumianego interesu ekonomicznego, gotowi są zrobić wszystko. A Rosja ma do zaoferowania niemało, przede wszystkim swój wielki rynek zbytu, np. mięsa. Tylko – zapytam – ilu Polaków skorzysta na eksporcie naszego mięsa do Rosji? Wartość tego eksportu, który odblokowała Rosja, to 20 mln euro, podczas gdy cały wolumen polsko-rosyjskich obrotów gospodarczych jest kilkaset razy większy. Na wywozie mięsa z Polski skorzystają jednak konkretni ludzie i to oni – nie myślę o dyrektorach zakładów mięsnych, ale o popierających ich lobby politycznym – na tym skorzystają.
Ale czy naprawdę musimy popierać działania innych państw skierowane przeciw Rosji czy też odbierane w Moskwie jako antyrosyjskie?
Absolutnie nie musimy. Każdy automatyzm byłby tutaj absurdalny. Miałem, na przykład, duże wątpliwości odnośnie do naszej reakcji na sprawę pomnika w Tallinie. Powrót do dyskusji o cmentarzach żołnierzy rosyjskich w Polsce, który przy tej okazji miał miejsce, sztucznie zresztą podkręcany przez stronę rosyjską, był bardzo szkodliwy. Akurat wtedy solidarność z Estonią mogliśmy wyrazić na innych warunkach niż naruszając – nawet w słowach – spokój zmarłych, których pamięć jest w oczywisty sposób droga milionom Rosjan. Zostawmy ich w spokoju.Drugi przykład to Czeczenia. Kiedy walczyła o niepodległość z rosyjskim imperializmem, wspieranie jej w tej walce było jak najbardziej uzasadnione. Kiedy jednak wskutek niesłychanie brutalnej i perfidnej zarazem polityki rosyjskiej została zepchnięta w stronę bandytyzmu albo, co gorsza, projektu fundamentalnego – kalifatu, tej akurat idei nie powinniśmy chyba popierać. To jest, oczywiście, moje prywatne zdanie. Ale chodzi właśnie o to, że powinniśmy bronić słabszych, jeśli są atakowani przez Rosję w imię jej odruchu imperialnego. I pamiętać o tym, że nasze interesy zależą od tego, z jaką Rosją rozmawiamy. Porozumienie z Rosją jest ważne i potrzebne, ale nie z Rosją rządzoną przez spadkobierców KGB i GRU. Były, są i będą różne Rosje, jak różni są też jej wrogowie. Tak, że namawiałbym: nie z każdym wrogiem Rosji i nie przeciwko każdej Rosji.
(ur. 1960) — historyk, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, kierownik Pracowni Dziejów Rosji i ZSRR w Instytucie Historii PAN w Warszawie, redaktor dwumiesięcznika „Arcana”. Autor wielu książek, m.in.: „Polska i trzy Rosje. Studium polityki wschodniej Józefa Piłsudskiego” (2001), „Od imperium do imperium. Spojrzenia na historię Europy Wschodniej” (2004), „Historia politycznych tradycji” (2007).