Z taką sytuacją mamy do czynienia obecnie w Stanach Zjednoczonych na tle pytania o to, czy proaborcyjny (ale także proeutanazyjny czy będący zwolennikiem „małżeństw homoseksualnych") polityk katolik może przystępować do komunii świętej. Debata ta nie jest nowa, trwa w Kościele amerykańskim od dawna, i od dawna wiadomo, że nie ma wspólnej odpowiedzi wszystkich biskupów amerykańskich w tej sprawie. Wybór na głowę państwa Joe Bidena, z jednej strony praktykującego katolika, który często i chętnie mówi o swojej wierze, a z drugiej człowieka, który w głosowaniach czy – jak teraz jako prezydent – podejmując decyzje, zajmuje stanowisko sprzeczne z Magisterium Kościoła, odnowił tę dyskusję. Abp Salvatore Cordileone w liście pasterskim opowiedział się za zakazem udzielania komunii katolickim osobom publicznym, które popierają prawa aborcyjne, ale bp Robert McElroy z San Diego zdecydowanie odrzucił taki pomysł i uznał go za skandaliczny. Inni hierarchowie także zajęli stanowiska (często sprzeczne) w tej sprawie. Dyskusja rozgorzała więc na całego, Stolica Apostolska – której w polityce międzynarodowej niewątpliwie bliżej jest do linii Joe Bidena niż Donalda Trumpa – wezwała do ostrożności w tej debacie i w decyzjach.