- Dyrektorzy szkół szukają kandydatów do pracy, ale chętnych albo nie ma, albo skutecznie zniechęca ich wysokość wynagrodzenia. Dlatego dyrektorzy zwiększają liczbę godzin tym, którzy pracują, organizują zastępstwa, przekonują planujących przejście na emeryturę, by jeszcze zostali — wyjaśnia w rozmowie z Onet.pl Monika Pawlak z biura prasowego prezydenta Łodzi. Tylko w samym mieście jest 239 wakatów nauczycielskich. W całym województwie poszukiwanych jest łącznie 439 nauczyciel.
Ze stron internetowych kuratoriów, wynika, że najwięcej ofert pracy jest w województwie: mazowieckim (2217), małopolskim (1100), dolnośląskim (1071) czy śląskim (1047).
Sławomir Broniarz, przewodniczący Związku Nauczycielstwa Polskiego, widzi dwie przyczyny braku chętnych do pracy w szkołach. — Po pierwsze finansowa mizeria, która jest w sferze edukacji. Płaca nauczyciela po Uniwersytecie Warszawskim, który wejdzie do zawodu od września, wyniesie 2 940 zł brutto. Wynagrodzenie miesięczne nauczyciela dyplomowanego, który ma 20 lat stażu pracy wynosi ok. 4,9 tys. zł brutto. To nie są powalające kwoty i nie zachęcają one do wejścia do zawodu — wyjaśnia w rozmowie z Onetem przewodniczący Broniarz.
— Druga przyczyna to wszystko to, co dzieje się w sferze polityki edukacyjnej. Ustawiczne zmiany, chaos, wystąpienia ministra Czarnka. To wszystko nie zachęca ludzi do podejmowania pracy w szkole. Do tego dodać trzeba wysokie wymagania, które nie idą w parze ze wzrostem płac — dodaje szef ZNP.
Do problemów z brakiem nauczycieli odniósł się także kilka dni temu Przemysław Czarnek, minister edukacji. Przyznał on, że podwyżki w edukacji są konieczne.