To co było możliwe do osiągnięcia literą ustawy o zamówieniach już mamy. Polskie prawo kształtujące zamówienia publicznie spełnia światowe standardy w zakresie formalnego procedowania - stworzono szczelne procedury oraz podstawy do kontroli i skuteczne organy kontroli. Zrobiliśmy w Polsce tyle ile rozsądnie było możliwe na drodze urzędniczej kontroli, a może nawet ciut więcej. Dalsze zmiany prawa oparte o założenie, że urzędnicy wyposażeni w lepsze prawo zabezpieczą obywatelom skuteczniejsze i efektywniejsze przetargi wynika z fałszywej wiary w możliwość urzędniczej kontroli.
Dopisanie do ustawy o zamówieniach kolejnych zakazów lub nakazów – choć zrozumiałe w świetle niedobrej praktyki stosowania przyzwoitej ustawy tylko ją popsuje. Weźmy za przykład nieprawdziwe i niemądre wywody o tym, że plagą polskich zamówień jest obowiązek stosowania kryterium najniższej ceny. Nie ma takiego obowiązku! Organizujący zamówienie może premiować doświadczenie, techniczną jakość czy cenę w takich proporcjach jakie uzna za słuszne. Jeśli produkt jest standardowy a godnych zaufania dostawców wielu cena może stanowić 100% kryterium oceny. Ale jeśli produkt jest niestandardowy a potencjalni oferenci mają różniej jakości ofertę to kryterium ceny może być tak niskie, że nieistotne.
Niedouczeni wśród polityków i dziennikarzy powtarzają brednię o obowiązku stosowania najniższej ceny, bo słyszą ją od urzędników, którzy sknocili przetarg i szukają sposobów rozmycia winy. Rzecz w tym, że urzędnicy często nie mają pojęcia jak zorganizować zamówienie publiczne. Nie wynajmują doradców do zorganizowania zamówienia. Nie stosują możliwości dialogu technicznego, by zrozumieć potrzebny produkt czy usługę oraz kompetencje poszczególnych potencjalnych oferentów. Po prostu biorą standardową formatkę zamówienia na papier toaletowy czy podobny produkt, coś tam podpytają informatyków w urzędzie i wyczarowują zamówienie na system informatyczny.
Nie wierzysz? To spójrz jak w niesławnym i głośnym na całą Polskę przetargu na system informatyczny do wyborów samorządowych opisano zamawiane szkolenie: „Przeprowadzenie minimum 2-dniowego szkolenia, dla około 150 - 200 użytkowników zamawianego oprogramowania, w terminie do 17 października 2014r., (w zakres szkolenia wchodzi także uroczysta kolacja dla uczestników szkolenia)." Czy sprecyzowano cel szkolenia? Czy opisano jak będzie mierzone osiągnięcie celu szkolenia? Nie i nie! Za to pamiętano by dopisać, że „w zakres szkolenia wchodzi uroczysta kolacja". Ci ludzie nie potrafili poprawnie zamówić prostego szkolenia. A my się dziwimy, że nie potrafili zamówić systemu informatycznego.
Wracając do mitu obowiązku stosowania kryterium najniższej ceny: gdy jakiś bardziej ogarnięty dziennikarz wytknie urzędnikom, że nie ma czegoś takiego jak obowiązek stosowania kryterium najniższej ceny to zaczynają się tłumaczyć CBA, ABW i innymi służbami kontrolnymi – „bo my pójdziemy do więzienia jeśli nie zastosujemy kryterium najniższej ceny". Nic bardziej nieprawdziwego. Po prostu nie potrafią lub nie chce się im wyjść poza rutynę by poprawnie zorganizować przetarg. Na ten brak umiejętności i chęci do pracy nie pomoże dokręcanie śruby hierarchicznej kontroli. CBA i ABW nie są od sprawdzania poziomu umiejętności i chęci do pracy tylko od sprawdzania poziomu przestrzegania prawa.