Jak ulepszyć zamówienia publiczne

Ulepszyć zamówienia publiczne można jedynie zwiększając jawność informacji o gospodarczej efektywności zamówień - pisze Paweł Dobrowolski, autor raportu „Przejrzystość sposobem ulepszenia zamówień publicznych”.

Publikacja: 25.12.2014 17:07

Jak ulepszyć zamówienia publiczne

Foto: www.sxc.hu

To co było możliwe do osiągnięcia literą ustawy o zamówieniach już mamy. Polskie prawo kształtujące zamówienia publicznie spełnia światowe standardy w zakresie formalnego procedowania - stworzono szczelne procedury oraz podstawy do kontroli i skuteczne organy kontroli. Zrobiliśmy w Polsce tyle ile rozsądnie było możliwe na drodze urzędniczej kontroli, a może nawet ciut więcej. Dalsze zmiany prawa oparte o założenie, że urzędnicy wyposażeni w lepsze prawo zabezpieczą obywatelom skuteczniejsze i efektywniejsze przetargi wynika z fałszywej wiary w możliwość urzędniczej kontroli.

Dopisanie do ustawy o zamówieniach kolejnych zakazów lub nakazów – choć zrozumiałe w świetle niedobrej praktyki stosowania przyzwoitej ustawy tylko ją popsuje. Weźmy za przykład nieprawdziwe i niemądre wywody o tym, że plagą polskich zamówień jest obowiązek stosowania kryterium najniższej ceny. Nie ma takiego obowiązku! Organizujący zamówienie może premiować doświadczenie, techniczną jakość czy cenę w takich proporcjach jakie uzna za słuszne. Jeśli produkt jest standardowy a godnych zaufania dostawców wielu cena może stanowić 100% kryterium oceny. Ale jeśli produkt jest niestandardowy a potencjalni oferenci mają różniej jakości ofertę to kryterium ceny może być tak niskie, że nieistotne.

Niedouczeni wśród polityków i dziennikarzy powtarzają brednię o obowiązku stosowania najniższej ceny, bo słyszą ją od urzędników, którzy sknocili przetarg i szukają sposobów rozmycia winy. Rzecz w tym, że urzędnicy często nie mają pojęcia jak zorganizować zamówienie publiczne. Nie wynajmują doradców do zorganizowania zamówienia. Nie stosują możliwości dialogu technicznego, by zrozumieć potrzebny produkt czy usługę oraz kompetencje poszczególnych potencjalnych oferentów. Po prostu biorą standardową formatkę zamówienia na papier toaletowy czy podobny produkt, coś tam podpytają informatyków w urzędzie i wyczarowują zamówienie na system informatyczny.

Nie wierzysz? To spójrz jak w niesławnym i głośnym na całą Polskę przetargu na system informatyczny do wyborów samorządowych opisano zamawiane szkolenie: „Przeprowadzenie minimum 2-dniowego szkolenia, dla około 150 - 200 użytkowników zamawianego oprogramowania, w terminie do 17 października 2014r., (w zakres szkolenia wchodzi także uroczysta kolacja dla uczestników szkolenia)." Czy sprecyzowano cel szkolenia? Czy opisano jak będzie mierzone osiągnięcie celu szkolenia? Nie i nie! Za to pamiętano by dopisać, że „w zakres szkolenia wchodzi uroczysta kolacja". Ci ludzie nie potrafili poprawnie zamówić prostego szkolenia. A my się dziwimy, że nie potrafili zamówić systemu informatycznego.

Wracając do mitu obowiązku stosowania kryterium najniższej ceny: gdy jakiś bardziej ogarnięty dziennikarz wytknie urzędnikom, że nie ma czegoś takiego jak obowiązek stosowania kryterium najniższej ceny to zaczynają się tłumaczyć CBA, ABW i innymi służbami kontrolnymi – „bo my pójdziemy do więzienia jeśli nie zastosujemy kryterium najniższej ceny". Nic bardziej nieprawdziwego. Po prostu nie potrafią lub nie chce się im wyjść poza rutynę by poprawnie zorganizować przetarg. Na ten brak umiejętności i chęci do pracy nie pomoże dokręcanie śruby hierarchicznej kontroli. CBA i ABW nie są od sprawdzania poziomu umiejętności i chęci do pracy tylko od sprawdzania poziomu przestrzegania prawa.

Ulepszenie zamówień publicznych wymaga większego nadzoru obywateli. A ten wymaga większej jawności gospodarczych efektów zamówień. Obecnie zamówienia publiczne teoretycznie są jawne. Ale tak naprawdę udostępnia się nam głównie informacje o charakterze formalno-prawnym dokumentujące przebieg zamówień publicznych. Dostajemy do wglądu ogłoszenie zamówienia, specyfikację istotnych warunków zamówienia czy też protokół z posiedzenia komisji przetargowej. Natomiast informacje pozwalające ocenić gospodarczą efektywność zamówień są w większości przypadków niedostępne. Jeśli chcemy na przykład dowiedzieć się czy nasz wójt, burmistrz lub prezydent kupił kostkę brukową taniej czy drożej niż zrobili to w sąsiednich gminach to potrzebujemy posiąść wiedzę o prawie zamówień i prawie dostępu do informacji publicznej, zainwestować dziesiątki godzin i uzbroić się w cierpliwość liczoną nawet w latach. Bowiem podstawowe informacje gospodarcze tworzone w procesie zamówień nie są dostępne w Biuletynach Informacji Publicznej. A pozyskanie tych informacji wymaga złożenia wniosku do urzędu i procesowania się w sądach w wypadku odmowy. Zważywszy, że jakakolwiek sensowna ocena wymaga porównania podobnych zamówień w wielu urzędach oznacza to konieczność podjęcia wysiłku, który jest nie tylko poza zasięgiem przeciętnego obywatela, ale również jest poza zasięgiem przeciętnego dziennikarza czy radnego oraz jest poza zasięgiem większości organizacji pozarządowych działających w Polsce. Treści gospodarcze wynikające z przetargów są nam faktycznie niedostępne.

A jeśli są niedostępne to nie mamy możliwości oceny efektów gospodarczych zamówień. Przy takim braku nadzoru urzędnicy kierując się źle rozumianą pragmatyką urzędową mają wszelkie powody, by zamknąć się w formalnie poprawnym stosowaniu procedury zamówień publicznych bez podejmowania wysiłku zmierzającego do zwiększenia gospodarczych i funkcjonalnych efektów zamówień.

W Polsce wyczerpaliśmy już możliwości ulepszania zamówień dokręceniem śruby kontroli. Mamy rzadko spotykany w ustawodawstwie innych państw obowiązek kontroli całkiem niewielkich zamówień współfinansowanych ze środków unijnych przez centralny organ zajmujący się zamówieniami przed(!) zawarciem umowy przez zamawiającego. Nasz centralny organ przeznaczony do kontroli zamówień publicznych ma więcej uprawnień i większe zatrudnienie niż wiele podobnych organów w innych państwach UE. Polski Urząd Zamówień Publicznych w zatrudnieniu dla 22 państw dla których mam informacje przebija jedynie jego włoski odpowiednik. Nie powołamy raczej kolejnego CBA do badania korupcji na styku publicznego i prywatnego.

Możemy i powinniśmy natomiast dać Polakom praktyczny, a nie formalny dostęp do umów, faktur, informacji o przelewach publicznych pieniędzy, zrezygnować z anonimizacji orzeczeń sądowych w sprawach dotyczących zamówień publicznych oraz personaliów autorów specyfikacji istotnych warunków zamówień ujawniające wszystkie te informacje w Biuletynach Informacji Publicznej.

Paweł Dobrowolski

Warsaw Enterprise Institute

Autor raportu „Przejrzystość sposobem ulepszenia zamówień publicznych"

To co było możliwe do osiągnięcia literą ustawy o zamówieniach już mamy. Polskie prawo kształtujące zamówienia publicznie spełnia światowe standardy w zakresie formalnego procedowania - stworzono szczelne procedury oraz podstawy do kontroli i skuteczne organy kontroli. Zrobiliśmy w Polsce tyle ile rozsądnie było możliwe na drodze urzędniczej kontroli, a może nawet ciut więcej. Dalsze zmiany prawa oparte o założenie, że urzędnicy wyposażeni w lepsze prawo zabezpieczą obywatelom skuteczniejsze i efektywniejsze przetargi wynika z fałszywej wiary w możliwość urzędniczej kontroli.

Pozostało 90% artykułu
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Fiskus wchodzi do internetu. Czy podatnicy powinni się obawiać?
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Jak minister finansów zjednoczył prokuratorów
Opinie Prawne
Katarzyna Salwa: W Polsce sąd w roli social service
Opinie Prawne
Tomasz Pietryga: Morał z procesu o zabójstwo generała Papały
Materiał Promocyjny
Europejczycy chcą ochrony klimatu, ale mają obawy o koszty
Opinie Prawne
Robert Gwiazdowski: Ministerstwo Efektywności Rządu. Jak poradzi sobie Elon Musk?