O drugim historia dopiero się wypowie. Dla mnie jest oczywiste, że użyłem właściwego rzeczownika, że takie właśnie określenie tego, co dzisiaj w Polsce się dzieje, znajdzie się w przyszłości w podręcznikach szkolnych.
Dwa, jakże istotne wydarzenia dla naszej państwowości dzieli bez mała wiek, łączy jedno: zamach na demokrację. W zamachu z 1926 roku zginęło ok. 400 osób, 1000 zostało rannych, licząc żołnierzy i cywilów. W zamachu z 7 maja 2020 roku, przynajmniej do tej pory, nikt nie zginął. Tu - gdyby ktoś miał odmienne zdanie twierdząc, że to nie jest zamach na demokrację, kończy się jedyna antynomia.
Tak czy owak, tu następuje cezura: po kilkuletnim pełzaniu patokratyczna kasta, która przez parę lat systematycznie podgryzała korzenie demokracji, pokazała swoje kły, łamiąc "kręgosłup demokracji" - podstawowe prawo wyborcze.
I nijak to się ma do marszu Piłsudskiego, który wraz z oddanymi mu oddziałami nie szedł po dyktatorską władzę. Wręcz przeciwnie; w obronie demokracji, którą - jak dzisiaj - manipulowano, kupczono, zdradzano. To dowodzi, że przesłanki polityczne, powody dla których podjął tę trudną decyzję, były jakże odmienne. Także wzięcie na siebie pełnej odpowiedzialności za swoją decyzję. Warto tu podkreślić, że zdaniem wielu historyków Piłsudski nie dążył do bratobójczej walki, ale sytuacja "wymknęła się spod kontroli", co okazało się tragiczne w skutkach. Zatem, poza parlamentarnym zamachem na demokrację, a wojskowym przewrotem Piłsudskiego, wszystko dzieli te dwa wydarzenia, różne jak dzień od nocy, jak poczynania biznesmena Rydzyka - sługi bożego (proszę nie mylić z powieścią Caldwella) od nauk papieża Franciszka. Józef Piłsudski swoim życiem udowodnił, że sprawy Polski są dla niego jedynym celem - najświętszym, najwyższym. Udowodnił to odwagą na bitewnych polach, zdolnościami organizacyjnymi, przenikliwą i dalekosiężną myślą polityczną. Nawet dla jego oponentów jest to oczywiste, choć admiratorzy nie powinni zapominać o wątpliwych moralnie niektórych jego poczynaniach. Faktem jest, że gdyby nie jego "charyzma", lisia chytrości i dalekowzroczność polityczna, Polska nie rozwarłaby tak szeroko szczęk imadła zaborców i najprawdopodobniej byłaby o połowę w swoich granicach okrojona. Okrojona i bezbronna. Bo Sowieci wkraczając za ustępującymi wojskami niemieckimi chcieli poprzez Prusy Wschodnie zainfekować czerwoną zarazą państwa zachodnie. Jak wiadomo zamysł ten dzięki przenikliwości Piłsudskiego i prewencyjnym działaniom polskiego wojska (wojna polsko-bolszewicka 1920 roku) się nie powiódł.
Mówię o tym świadomie, by przypomnieć jak wielką rolę odegrał Marszałek w historii Polski i Europy. Zatem na przewrót majowy trzeba popatrzeć z tej perspektywy: bezradny, w odrodzonej lecz zwaśnionej Polsce, z zaciekle zwalczającymi się wzajemnie posłami i ugrupowaniami politycznymi, upadającymi i powoływanymi nowymi rządami, Piłsudski widział na powrót rychły upadek naszej państwowości. Chcąc znów przeciwstawić się temu zagrożeniu, nie miał wyboru. Mógł jedynie przy pomocy wiernych oddziałów przywrócić normalność i stabilność zarządzania.