Janusz Korwin-Mikke: Zalety koronawirusa

Proszę się nie zdziwić, jeśli za rok się okaże, że z tej Strasznej Epidemii wyszliśmy jeszcze z zyskiem. A jeśli nie wyjdziemy – to winny będzie nie koronawirus. Winny będzie tylko nasz własny strach i głupota – twierdzi poseł Konfederacji.

Aktualizacja: 18.06.2020 15:53 Publikacja: 18.06.2020 15:48

Janusz Korwin-Mikke: Zalety koronawirusa

Foto: Fotorzepa, Jakub Czermiński

Od razu wyjaśniam: ten tekst napisany jest przez człowieka, który nie choruje na empatię. Jej napady zdarzają mi się bardzo rzadko – gdybym np. poszedł na sentymentalny film; czego, podobnie jak narkotyków, unikam. Lubię mieć umysł trzeźwy i chłodny.

Otóż zacznijmy od skali zjawiska. Otóż w Polsce dziennie ginie na drogach średnio 13 osób – i nikt z tego powodu nie rozdziera szat, nikt nie domaga się likwidacji ruchu pojazdów. Dodajmy: we Włoszech 98 proc. (!) zmarłych to ludzie powyżej 68 lat, z reguły chorowici, którzy w ciągu najbliższych miesięcy czy lat i tak by zmarli – podczas gdy kierowcy to ludzie w pełni wieku i sił, często bardzo młodzi.

Te zjawiska są nieporównywalne... Ale w ogóle są marginalne: na grypę często umiera więcej ludzi i nie robi się z tego powodu kwarantann. W 1969 r. na grypę azjatycką zmarło 25 tys. – a ludzie normalnie pracowali, bo nie było opozycji, która demagogicznym wrzaskiem zmuszałaby rząd do „działania dla dobra ludzi”.
Ludzie robią pieniądze, pisząc ekspertyzy o katastroficznych dla gospodarki skutkach tej epidemii. Zaraz: jakiej epidemii? W 90 proc. gmin nie umarł ani jeden człowiek! „Epidemia” to jest wtedy, gdy w każdej gminie umiera co najmniej setka ludzi. Zwracam uwagę, że dziennie z różnych powodów umiera w Polsce 1200 osób – a od początku tej „epidemii” na CoV-19 zmarło niecałe 600.

Zyski dla gospodarki

To nie epidemia; to margines. Ja będę pisał o korzyściach tej „epidemii” dla gospodarki. Straty uważam za marginalne: wielkie piece pracują i pracować będą, produkcja samochodów i innych dóbr nie zmaleje – więc w czym problem? W tym, że wskaźniki ekonomiczne przez „dobro gospodarki” rozumieją „dobro producentów” (kapitalistów i ich pracowników); w dodatku: dobro opodatkowane. Jeśli więc zamknie się (bo rząd przestanie go subsydiować) zakład tak źle zorganizowany, że pracownik robił w nim jedną półeczkę dziennie, a ten pracownik w domu zrobi dwie półeczki – to według wskaźnika produkcja spadła, choć w rzeczywistości wzrosła.

Jeśli więc 10 mln Polaków zamiast wyjechać na wczasy (zwłaszcza zagraniczne) i wydać na to po 5 tys. zł na głowę zostanie w domu i za 4500 zł kupi akcje, to wspomoże krajowych producentów żywności i wspomoże gospodarkę gigantyczną sumą 45 mld zł! A to znacznie więcej, niż wynosi „pomoc rządu dla przemysłu krajowego”.

Wystarczy zresztą, by złożyli te pieniądze w banku z mocnym postanowieniem, że skoro przepadła wycieczka, to niech za rok zobaczą, że coś z tego mają. Banki natychmiast obniżą procent, na jaki pożyczają pieniądze. Rzecz w tym, że gdy PiS daje 500+, to twierdzi, że gospodarka wzrosła – bo wzrosła konsumpcja. Niestety: jednocześnie spadają inwestycje, co oznacza na dłuższą metę stratę.

Jeśli 10 mln Polaków nie wyjedzie na wycieczkę za 5 tys. zł, to straci kilkadziesiąt biur podróży (strata pomijalna) i parędziesiąt tysięcy hotelarzy (na ogół zagranicznych). Jednak na jednego pracownika hotelu przypada paru klientów, więc zysk jest większy niż strata. Generalnie: jeśli rudę żelaza zamieniamy na stal, to gospodarka zyskuje (pod warunkiem, że ta stal jest potrzebna!). Jeśli stal zamieniamy na samochody – to gospodarka zyskuje (pod warunkiem, że je sprzedamy).

Uniknięte straty w usługach

Inaczej jest w sektorze usług. Wyobraźmy sobie Super-Labirynt, w którym działają różne ruchome przeszkody. Przejście go zajmuje 2 godz. i trzeba za tę przyjemność zapłacić 200 zł. Obsługuje go Strażniczka. Ładna. Na dwie godziny przed zamknięciem Labiryntu przychodzi Klient. Po chwili namysłu proponuje Strażniczce spędzenie z nim tych dwóch godzin prywatnie. Strażniczka się waha – ale Klient przystojny, a chyba już nikt nie przyjdzie. Przyjmuje propozycję. Klient tytułem utraconych zysków wręcza jej potem te 200 zł.

W tej sytuacji oboje są zadowoleni, czyli mamy zysk. Ale gospodarka od tego ani drgnie; jest wszystko jedno, czy tę dwustuzłotówkę ma Klient, czy Strażniczka. Gdyby natomiast klient przeszedł Labirynt, to w świetle reżymowej doktryny gospodarka odnotowałaby zysk, bo państwo pobrałoby od tych 200 zł – 40 zł podatku. W rzeczywistości jednak dla gospodarki jest to strata: pieniądz w ręku prywatnym jest o 40 proc. bardziej wydajny niż w łapie państwa, czyli strata wynosi 16 zł – a oprócz tego zużyły się nieco ruchome przeszkody w Super Labiryncie.

Zatem to, że spadną obroty np. Sal Zabaw dla dzieci nie oznacza żadnej straty gospodarczej. Polacy będą też mniej podróżować – więc zaoszczędzimy na benzynie. W dodatku, jeśli dwukrotnie spadnie ruch drogowy, to spadnie też liczba śmiertelnych wypadków. Kto wie, czy ta różnica nie będzie większa niż liczba ofiar koronawirusa...

Korzyści z zamknięcia szkół

A do tego dochodzą zyski z zamknięcia szkół. Dzięki temu rodzice i dziadkowie pojmą wreszcie, że nauczanie domowe może być lepsze od szkolnego i jeśli ktoś ma zdolności pedagogiczne, to może sam uczyć dzieci. Czytam w sieci: „Edukacja on-line oparta na podstawie programowej MEN alternatywą na czas zamknięcia szkół”. Ale dlaczego tylko ta oparta na podstawie programowej MEN?! Jest to okazja, by część dzieci nauczyła się czegoś innego. Po przejściu odmiennej edukacji miałyby o czym spierać się z pozostałymi dziećmi.

Podczas „rewolucji kulturalnej” uczniowie w Chinach przez dwa lata nie chodzili do szkół. Moim zdaniem było to raczej korzystne – co zresztą widać po rozwoju Chin. Przez dwa lata młodzi ludzie nie byli indoktrynowani, że komunizm jest czymś dobrym – i dzięki temu śp. Xiao-Píng Dengowi łatwiej było dokonać kontrrewolucji. Jeśli część dzieci przez dwa miesiące nie będzie poddawana indoktrynacji, że eurosocjalizm jest dobry – to jest to czysty zysk. A polski, matematykę, geografię i historię dzieci mogą poznawać w domu!

Dobra polityczna przerwa

I wreszcie najważniejsze: gdy Kongres nie obraduje, giełda w USA idzie w górę; gdy trwa jego sesja – giełda spada (bo nie wiadomo, co ci idioci dziś wymyślą). Jeśli więc Sejm ogłosi, że nie zbierze się przez trzy miesiące – będzie to ogromna ulga dla gospodarki. Bo dla polskiego przedsiębiorstwa głównym zagrożeniem nie jest koronawirus, którego ofiarami są w 98 proc. ludzie po 68. roku życia – tylko pomysły polskiego parlamentu. A jest spora szansa, że Sejm to ogłosi. Po wyborach nie będzie już PiS-owi potrzebny... Tak więc proszę się nie zdziwić, jeśli za rok okaże się, że z tej Strasznej Epidemii wyszliśmy jeszcze z zyskiem!

A jeśli nie wyjdziemy – to winny będzie nie koronawirus. Winny będzie tylko nasz własny strach i głupota. Przyczyną strat jest histeria wzniecona przez dziennikarzy lubiących ociekające krwią tytuły – i polityków, którzy pieką na tym własne pieczenie. I „rząd” nie powinien dziś „wspomagać przemysłu”; „rząd” powinien zapłacić odszkodowanie za straty, jakie spowodował swoimi wydawanymi od czterech miesięcy ustawami.
Na nieszczęście te projekty ustaw uchwalał potem Senat i Sejm...

Od razu wyjaśniam: ten tekst napisany jest przez człowieka, który nie choruje na empatię. Jej napady zdarzają mi się bardzo rzadko – gdybym np. poszedł na sentymentalny film; czego, podobnie jak narkotyków, unikam. Lubię mieć umysł trzeźwy i chłodny.

Otóż zacznijmy od skali zjawiska. Otóż w Polsce dziennie ginie na drogach średnio 13 osób – i nikt z tego powodu nie rozdziera szat, nikt nie domaga się likwidacji ruchu pojazdów. Dodajmy: we Włoszech 98 proc. (!) zmarłych to ludzie powyżej 68 lat, z reguły chorowici, którzy w ciągu najbliższych miesięcy czy lat i tak by zmarli – podczas gdy kierowcy to ludzie w pełni wieku i sił, często bardzo młodzi.

Pozostało 90% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Czy tragiczna historia znów może się powtórzyć?
Opinie polityczno - społeczne
Bartosz Marczuk: Warto umierać za 500+
Opinie polityczno - społeczne
Czas decyzji w partii Razem. Wybór nowych władz i wskazanie kandydata na prezydenta
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Kandydatem PiS w wyborach prezydenckich będzie Karol Nawrocki. Chyba, że jednak nie
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie polityczno - społeczne
Janusz Reiter: Putin zmienił sposób postępowania z Niemcami. Mają się bać Rosji