Zwykło się mówić, że „warszawskie” było ono tylko z nazwy – w rzeczywistości to ogólnonarodowy zryw przeciwko niemieckiemu okupantowi. Nie chcę, by mój tekst był kolejnym poruszającym kwestię, czy było warto, czy nie. Uważam, że nie taka jest moja rola czy szerzej – wszystkich nas, ludzi upamiętniających. Nie sposób jest nam zrozumieć, co czuli ludzie, którzy zobaczyli z bliska śmierć całej swojej rodziny, nierzadko przecież z błahego powodu, którzy przez lata żyli w strachu o swoje jutro, o jutro swoich najbliższych. Nie znali dnia ani godziny śmierci, ale czuli, że przechodzi ona tuż obok nich.