Polacy coraz bardziej martwią się tym, że Polska przestanie być członkiem Unii – to wniosek z najnowszego badania IBRiS dla „Rzeczpospolitej". W listopadzie 2020 r. takie obawy wyrażało 41,8 proc. wyborców. We wrześniu 2021 r. jest ich już ponad 46 proc. I trudno się dziwić, bo ostatnie miesiące to eskalacja sporu polskiego rządu z Komisją Europejską, głównie na tle zmian w sądownictwie. W tej sprawie wydarzyły się dwie rzeczy: politycy PiS przyznają, że „reformy" nie przyniosły skutku, a jednocześnie w debacie pojawił się po raz pierwszy ze strony PiS – słowami m.in. wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego – sygnał, że nasze pozostawanie w Unii Europejskiej nie jest wcale przesądzone. A przecież inne sondaże pokazują, że członkostwo w UE jest przez Polaków w przytłaczającej większości aprobowane (80 proc. w badaniu Kantara dla TVN).
Staje się więc jasne, że dalsza antyunijna retoryka wyrażana tak bardzo wprost może być dla PiS niebezpieczna. Zwłaszcza że wyborcy tej partii również się zmieniają (niedawno mówił o tym Marcin Duma, prezes IBRiS, w Karpaczu), także pod wpływem projektów i ustaw wprowadzanych przez samo Prawo i Sprawiedliwość. Politycy tej partii zdają sobie sprawę, że jeśli w pakiecie ze wsparciem dla klasy średniej (czego sednem ma być Polski Ład, ostatni z projektów PiS) będzie szło większe poparcie Polaków dla Unii Europejskiej, to pojawi się poważny strategiczny problem i rozbicie tego „dwupaku" może być bardzo trudne.
Czytaj więcej
Obawy związane z perspektywą wyjścia Polski z Unii Europejskiej wzrosły w ciągu ostatnich dziewięciu miesięcy o kilka punktów procentowych. Jednocześnie w porównaniu z sondażem z listopada 2020 zmniejszyła się grupa osób, które takich obaw nie żywią (z ponad 55 proc. do 50 proc.).
Z tym że musiałoby się wydarzyć jeszcze jedno. Czy opozycja będzie korygować swój przekaz – jak to niedawno zrobił Donald Tusk – rozdzielając spór UE–PiS od karania Polaków odebraniem funduszy na inwestycje czy odbudowę po pandemii? To ostatnie bowiem, czyli straszenie Polaków reperkusjami ze strony Unii, tylko napędza wyborców partii rządzącej. Jeśli te wszystkie trendy będą się zazębiać, a Platforma pod przywództwem Donalda Tuska będzie łagodzić swą retorykę, to za kilka–kilkanaście miesięcy władze PiS mogą się przekonać, że utrzymywanie w ciągłej mobilizacji swoich najzagorzalszych wyborców wizją obcej kulturowo i ograniczającej Polsce suwerenność Brukseli przynosi więcej szkód niż pożytku.