Są pewne pokolenia, które bardziej niż inne zapisały się na kartach historii. Takim było pokolenie Kolumbów. Takim też jest pokolenie „Solidarności”. Jego olbrzymią zasługą jest ruch, który ono stworzyło. I choć pokolenie to schodzi już ze sceny życia, do dzisiaj nie zostało nagrodzone.
Paradoks PRL
Z górą 35 lat temu byliśmy młodzi i wspaniali. W przepełnionych klasach, w atmosferze prawdziwie koleżeńskiej i na obozach harcerskich, dojrzewała przyszła „Solidarność”. W Polsce miał być wtedy „realny socjalizm”. Poważnie jednak do tego mało kto podchodził. Granice były otwarte dla szczęśliwych posiadaczy kont lub promes dewizowych i kto mógł, ruszał na saksy. Podróże kształcą. Pokolenie „Solidarności” poznawało pokusy gospodarki rynkowej, a żaden kryzys gospodarczy wówczas Europie nie groził. „Realny socjalizm” na tle Zachodu tracił. Nikt więc z nas (nawet ci, co byli po drugiej stronie) chyba w niego nie wierzył. Stanowił on bowiem martwą formę. W powietrzu czuć było powiew zbliżającej się rewolucji.
Mimo że każdy wiedział, co było wcześniej, w latach 1956, 1968 i 1970, i obserwował z uwagą wydarzenia 1976 roku w Radomiu, atmosfera daleka była od ponurości. Jej tło muzyczne stanowił dźwięk Czerwonych Gitar, Led Zeppelin, Pink Floyd i wielu innych wspaniałych zespołów. Poezja śpiewana, piosenka i kabaret studencki stanowiły kolejne uzupełnienie. „Pani przedszkolanka ma piękne kolanka, a dlaczego takie śliczne, bo socjalistyczne” i inne podobne piosenki śpiewane na rajdach, doskonale obrazują atmosferę tamtych czasów. Młodość, siła i poczucie własnej niezależności wyzwalają humor i radość, której było chyba wtedy więcej niż w obecnych czasach poprawności politycznej, kredytów gotówkowych i iPadów.
To największy paradoks PRL, że choć dążył do socjalizmu, wychował pokolenie „Solidarności” – pokolenie ludzi patriotycznych i religijnych. Tłumy garnęły się do kościołów i tłumy witały polskiego papieża, a kiedy przyszedł decydujący moment, tłumy udały się na strajk okupacyjny. Stanęła stocznia, a za nią setki innych zakładów pracy. Rozchwytywane były nie tylko ulotki, ale także wiersze Norwida drukowane w stoczniowej drukarni. Świadczy to o inteligencji tego pokolenia. Miast pod strzechy, poezja trafiła do zakładów pracy. I ta poetyczna rewolucja bez przemocy, rewolucja, która wprawiła świat w kompletne osłupienie, została wygrana. Polska miała być drugą Japonią. Dalszy ciąg historii jest nam znany. Stan wojenny to początek upadku pokolenia „Solidarności”.
Zamiast karać za przeszłość, należy raczej zacząć za nią nagradzać. Chodzi o masową nobilitację społeczeństwa polskiego