Zarówno nazwa programu, jak i słowa używane przed jego prezentacją i podczas niej sugerują, że chodzi o dokument, który ma stanowić nową oś polityki gospodarczej rządu. Premier deklarował, że ma to być „budowa domu dla wszystkich Polaków" („budujemy nowy dom, jeszcze jeden nowy dom...", jak śpiewali w latach 50. dziarscy junacy). Prezes powiedział coś ważniejszego: że jest to droga do osiągnięcia przez Polaków takiego poziomu życia jak u zachodnich sąsiadów (bo im się to po prostu należy).
Słowa premiera nie budzą u mnie większych kontrowersji. Polski Ład to może nie budowanie, ale na pewno gruntowne przemeblowanie domu. Jak to z przemeblowaniem, nie każdemu musi się ono podobać. „Ładu, ładu, kij do zadu!", jak śpiewali przebrani Turcy w sztuce Moliera, grzmocąc kijami pana Jourdaina (mieszczanina, który chciał być szlachcicem).
Polski Ład to program zmiany dystrybucji dochodów. Rządzący usiłują przekonać, że „niemal wszyscy" zapłacą niższe podatki, a podwyżki dotkną jedynie „garstki bogaczy". To oczywiście nieprawda. W kraju, w którym jedynie 5 proc. podatników rozliczało się według drugiej stawki podatkowej, trudno byłoby znacząco obniżyć podatki dla „niemal wszystkich", obciążając kosztami tylko nielicznych. Jeśli doliczyć różne ukryte podwyżki podatków (o części już wiemy, o innych jeszcze nie), wyjdzie pewnie na to, że mniej więcej połowa podatników zyska, a połowa straci.
Powiedzmy sobie jasno: jeśli politycy uważają, że taka zmiana dystrybucji dochodów jest potrzebna i sprawiedliwa, mają prawo to zrobić. Polskie podatki nie były progresywne, szczególnie silnie obciążona była praca na etacie. Skłaniało to do nadużyć: masowego stosowania tzw. umów śmieciowych czy fikcyjnego samozatrudnienia. Część rozwiązań była absurdalna (np. bardzo niska składka na ochronę zdrowia dla wysoko zarabiających płatników liniowego PIT). Nawet po wprowadzeniu zapowiadanych zmian krańcowa stawka opodatkowania dochodów nie będzie u nas – na tle europejskim – szokująco wysoka.
Więcej rozmyślań wzbudziły u mnie słowa o dogonieniu Niemców. Mówiąc krótko: płacenie podatków to smutna konieczność. Chciałbym jednak wiedzieć, co za te podatki obywatele otrzymają od państwa. Jeśli ma ono dogonić gospodarczo Niemcy, to chętnie bym się dowiedział, jak to ma się dokonać. Niestety, tu Polski Ład jest tajemniczy i milczący, jak sfinks. Padło kilka mało konkretnych obietnic na temat „przygotowywanych programów", które będą wspierać wzrost gospodarczy. Ale trudno oprzeć się wrażeniu, że autorzy programu tak zmęczyli się intensywnymi rozmyślaniami o tym, jak by tu zmienić podział dochodu narodowego, że nie starczyło im ani sił, ani chęci, by zająć się też tym, jak ten dochód zwiększyć.