Ignacy Nowina-Witkowski: Rdzewiejąca Europa. Jak wybudzić się z innowacyjnego letargu?

Konkurencyjność Europy w wyścigu technologicznym mocarstw nie tylko słabnie, ale wręcz upada. Gdzie leży sedno ospałości Unii Europejskiej i jakie przyjąć kierunki rozwiązań, aby obudzić kontynent z innowacyjnego letargu, zanim będzie za późno?

Publikacja: 16.11.2024 10:29

Ignacy Nowina-Witkowski: Rdzewiejąca Europa. Jak wybudzić się z innowacyjnego letargu?

Foto: adobestock

Zwycięstwo Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich stawia Europę przed ogromem wyzwań. Do tego nakładają się one i wzmacniają stare problemy – wiele z nich nakreślił niedawny raport Maria Drahgiego o konkurencyjności Europy. Dlatego potrzebujemy dziś poważnej debaty nad sytuacją gospodarczą Unii Europejskiej. W jej ramach prezentujemy trzy teksty autorów o różnym spojrzeniu, doświadczeniu, a nawet metryce. To opinia Grzegorza W. Kołodki, profesora ekonomii oraz byłego wicepremiera i ministra finansów. Drugim głosem jest artykuł Ignacego Nowina-Witkowskiego, młodego publicysty, analityka biznesowego Bain & Company, absolwenta ekonomii University College of London. Trzecim, alfabetycznie, jest opinia Michała Romanowskiego, wybitnego prawnika, adwokata, profesora Uniwersytetu Warszawskiego. Zapraszamy gorąco do skonfrontowania się ze wszystkimi trzema głosami.

Czytaj więcej

Grzegorz Kołodko: Chimeryczna Chimeryka

Czytaj więcej

Michał Romanowski: Europo, obudź się, jeżeli chcesz żyć

Przez ostatnie 50 lat byliśmy świadkami trzech rewolucji technologicznych, które gruntownie odmieniły oblicze globalnej gospodarki. W ich wyniku pojawiły się zupełnie nowe branże, takie jak: mikroprocesory, komputery, oprogramowania czy smartfony. Czołowi producenci tych branż to dziś nowi krezusi globalnej gospodarki. Europa, która w okresie pierwszej i drugiej rewolucji industrialnej była głównym ośrodkiem zmian i innowacji, dziś nie nadąża za liderami wyścigu technologicznego. Pozostaje na marginesie jako bierny konsument przemian.

Technologie: fundament bogactwa mocarstw

Proces „kreatywnej destrukcji" pokazuje, że każda innowacja przynosi nie tylko postęp, ale także tektoniczne przesunięcia w gospodarce. Dawni liderzy ustępują miejsca nowym graczom. W ostatnich dekadach to firmy ze Stanów Zjednoczonych dominowały na rynku nowych technologii, podczas gdy Europa stanęła w miejscu. Co więcej, to właśnie amerykańskie firmy technologiczne powstałe w dobie rewolucji cyfrowych są głównym motorem napędzającym kolejne innowacje. Świetnie to widać na przykładzie rozwoju sztucznej inteligencji.

Niskie zaangażowanie europejskich firm w tworzenie nowych technologii znacząco kontrastuje z historią Europy, która w dobie pierwszych rewolucji przemysłowych przodowała w innowacjach. To w Europie powstały podwaliny sektora motoryzacyjnego, chemicznego bądź telekomunikacyjnego.

Obecnie europejskie firmy nie posiadają nawet 5 proc. globalnego rynku smartfonów

Na przełomie XIX i XX wieku tworzono tu innowacyjne firmy, które do dziś są rozpoznawalne w prawie każdym zakątku świata. I tak w branży motoryzacyjnej trzej Niemcy – Karol Benz, Gottlieb Daimler i Wilhelm Maybach – zaliczają się do pionierów silnika spalinowego, kładących podwaliny pod powstanie grupy Mercedes. Podobnie dzisiaj, w gronie największych firm farmaceutycznych znajdują się europejskie firmy, które w tym samym mniej więcej okresie zdobywały pozycję liderów światowych, takie jak szwajcarski Roche, niemiecki Bayer czy szwedzko-brytyjska AstraZeneca (wcześniej Astra). Swoim pionierstwem zabezpieczyli silną pozycję Europy na światowych rynkach w następnym stuleciu.

Rewolucja cyfrowa: przegapiona szansa Europy

Niestety, w dobie rewolucji cyfrowych trudno odnaleźć firmy o europejskim rodowodzie, które osiągnęły sukces na taką skalę. Mimo znaczącego wkładu Europejczyków w rozwój komputerów osobistych dzięki takim osobom jak Włoch Federico Faggin (twórca pierwszego komercyjnego mikroprocesora dla Intela) czy Francuz André Truong (twórca jednego z pierwszych komputerów osobistych Micral) – to firmy amerykańskie takie jak Apple, HP, Dell oraz później azjatyckie, tj. Lenovo, Acer i Asus zdobyły i utrzymały dominację na rynku pecetów. Podobnie amerykańskie firmy jak Microsoft (system operacyjny) i Intel (mikroprocesory) osiągnęły sukces komercyjny na popularyzacji komputerów i do dziś stanowią trzon inwestycji w nowe technologie.

Europa nie skorzystała także na rozwoju smartfonów. Obecnie europejskie firmy nie posiadają nawet 5 proc. globalnego rynku smartfonów, mimo że system operacyjny Android, z którego większość z nich korzysta, oparty jest na systemie Linux Kernel, stworzonym przez fińskiego programistę Linusa Torvaldsa.

Czytaj więcej

Piotr Arak: Europo, koniec jeżdżenia na gapę!

Tymczasem, jak wskazują poniższe rozważania, konsekwencje braku komercjalizacji nowych technologii przez europejskie kraje już teraz są coraz bardziej widoczne – i co grosza, wpływają na brak ich uczestnictwa w kolejnych przemianach.

W dobie rewolucji sztucznej inteligencji Europa także pozostaje bierna

Era sztucznej inteligencji przynosi kolejną okazję na pojawienie się nowych liderów, którzy skorzystają z przemian i na nich zyskają, oraz tych, którzy obudzą się za późno i stracą, stając się jedynie konsumentami tych pierwszych. Jak zatem wygląda obecna sytuacja na rynku large language models? (wielkich modeli językowych stanowiących fundament sztucznej inteligencji).

Prawie wszystkie powszechnie dostępne modele sztucznej inteligencji są rozwijane przez firmy amerykańskie. Za niemal każdym z tych pionierskich przedsięwzięć stoi wielka firma technologiczna ze Stanów Zjednoczonych: ChatGPT (Microsoft), Bard (Google), Anthropic (Amazon). Podobnie giganty technologiczne z Chin takie jak Alibaba czy Tencent tworzą swoje własne modele AI gotowe do rywalizacji z największymi w tej rewolucyjnej branży.

Europejskie firmy tymczasem biernie przyglądają się nadchodzącym zmianom i są obecnie daleko od dołączenia do wyścigu. Dopiero w czerwcu tego roku Mistral AI, francuski startup, zdobył 600 mln euro finansowania, stawiając pierwszy krok na drodze stworzenia europejskiego konkurenta mogącego rywalizować z amerykańskimi firmami. Suma ta jednak jest niewielka w odniesieniu do 4 mld dol., które otrzymało Anthropic, czy 10 mld dol., które otrzymało OpenAI. Warto także dodać, że głównym inwestorem Mistral AI nie jest wcale żadna firma europejska, a właśnie amerykański fundusz VC General Catalyst. Ukazuje to zależność najbardziej obiecujących europejskich techów od amerykańskiego kapitału.

Stara Europa w komercyjnym świecie

Znikomy udział Europy w rewolucji sztucznej inteligencji jest symptomem głębszego problemu, a mianowicie historycznej już porażki w komercjalizacji nowych technologii. Na podstawie prostej analizy 100 największych firm na świecie pod względem kapitalizacji (wyceny giełdowej), jedynie 19 jest z Europy w stosunku do aż 61 amerykańskich (dane z lutego). Co uderza jeszcze bardziej, to wiek tychże europejskich spółek. Ich średnia wieku bowiem wynosi ponad 90 lat, a duża część powstała jeszcze przed II wojną światową. Tymczasem amerykańskie spółki są średnio aż o 40 lat młodsze. Te różnice jasno wskazują na problem Europy w tworzeniu nowych, szybko rosnących firm, które mogłyby przewodzić kolejnym innowacjom.

Analiza sektora oprogramowania (Software) jest tym bardziej alarmująca. Jedynie sześć europejskich firm znajduje się w pierwszej setce, w porównaniu do 76 amerykańskich. Stany posiadają zatem ponad 11-krotną przewagę. W świecie kierowanym przez innowacyjne oprogramowania europejskie firmy pozostają daleko w tyle. Rzadko też odnoszą sukcesy na globalną skalę.

Kolejnym ważnym wskaźnikiem przeciętnych osiągnięć Europy w zmianach technologicznych jest świat unicornów (jednorożców), a więc startupów wycenianych powyżej jednego miliarda dolarów. Dane z Dealroom (firmy zbierającej dane o wycenach startupów) wskazują, że w ostatnich 10 latach powstało około 2800 startupów z wyceną powyżej miliarda dolarów. Około 60 proc. z nich to firmy ze Stanów Zjednoczonych, co stanowi ponad trzykrotność liczby unicornów powstałych w całej Europie. Wspomniane dane wskazują także kolejną ważną zależność w kreowaniu nowych liderów: znaczenie rynków finansowych. Londyńskie City jest bezdyskusyjną stolicą dla tych unicornów w Europie. Znajduje się tam ich jedna trzecia.

Europa boi się inwestować w młode, ryzykowne spółki... i traci

Oczywiście można znaleźć wiele przyczyn konkurencyjnej przewagi Stanów Zjednoczonych nad krajami europejskimi. Należą do nich zintegrowany rynek, a także brak barier prawnych i językowych, które utrudniają europejskim startupom skalowanie i zdobywanie dominacji na rynku globalnym. Zmiany w tym zakresie są trudne i długotrwałe: wymagają głębszej integracji gospodarczej oraz instytucjonalnej. Istnieje jednak równie istotny, a być może nawet ważniejszy czynnik: niski poziom inwestycji w młode spółki wysokiego ryzyka.

Alternatywą jest pozostanie jedynie konsumentem amerykańskiej, a w niedługim czasie także azjatyckiej technologii

Według zeszłorocznego raportu firmy doradczej McKinsey wartość aktywów pod zarządzaniem (Asset Under Management) funduszy w Europie inwestujących w spółki na późnym etapie rozwoju takich jak private equity czy buyout (wykupu) stanowi około 40 proc. wartości ich amerykańskich rywali. Tymczasem na wczesnym etapie inwestycyjnym, tj. venture capital oraz growth (wzrostowym), europejskie aktywa stanowią już jedynie 20 proc. wartości analogicznych funduszy z Ameryki. Ta dysproporcja ma szczególnie negatywny wpływ na tworzenie i skalowanie nowych innowacyjnych firm, które potrzebują dużych nakładów finansowych, gdyż wprowadzają często zupełnie nowe technologie. Co ciekawe, według danych firmy inwestycyjnej Cambridge Associates to europejskie fundusze VC miały średnio lepsze zwroty w stosunku do amerykańskich na przestrzeni ostatnich 15 lat. Czyżby zatem w Stanach po prostu panowała większa kultura ryzyka?

Jednocześnie Azja, a w szczególności Chiny i Singapur, starają się we wczesnej fazie rozwoju, pozostawiając Europę w tyle. W samym styczniu tego roku w Azji powstało aż sześć z jedenastu nowych unicornów, co potwierdza azjatyckie ambicje rywalizacji o przywództwo w świecie technologii. Zwiększone nakłady na inwestycje w młode, innowacyjne firmy mogą w niedalekiej przyszłości przełożyć się na dominację podczas kolejnej rewolucji technologicznej, spychając Europę na jeszcze głębszy margines.

Czy Europa się obudzi?

Sztuczna inteligencja stawia Europę na rozdrożu między przebudzeniem i odzyskaniem pozycji na rynkach globalnych a kolejną zmarnowaną szansą. Jeśli europejskie rządy, inwestorzy oraz firmy nie zaczną współpracować nad budowaniem własnych liderów oraz uzyskaniem suwerenności względem amerykańskich firm technologicznych, to przepaść między naszymi gospodarkami będzie się pogłębiać. Europa musi znacząco zwiększyć nakłady na młode, innowacyjne firmy, które tworzą nowe technologie. Na gwałt potrzebne są znaczne, szerokie inwestycje w sztuczną inteligencję, cyberbezpieczeństwo, oprogramowania i inne innowacyjne sektory.

W ostatnim czasie pojawiły się dwie bardzo ważne publikacje europejskich przywódców dotyczące osłabienia konkurencyjności Europy. Raporty Letty (o jednolitym rynku) i Draghiego (o konkurencyjności UE) kładą duży nacisk na wsparcie tworzenia i rozwoju nowych technologii przez Unię Europejską. Podobny wydźwięk miało wystąpienie prezydenta Macrona podczas konferencji VivaTech w Paryżu w maju tego roku, gdzie postulował on konieczność budowy europejskich gigantów technologicznych. Jednak potrzeba nie tylko politycznych deklaracji, a zdecydowanych kroków. Przede wszystkim europejskie instytucje nie mogą hamować rozwoju poprzez nadmiar regulacji, wymogów prawnych i wysokimi podatkami nakładanymi na młode firmy. A co najważniejsze: powinny zapewnić europejskim funduszom VC i growth odpowiednio wysokie środki na budowę globalnych czempionów. Alternatywą jest pozostanie jedynie konsumentem amerykańskiej, a w niedługim czasie także azjatyckiej technologii. To oczywiście doprowadzi tylko do dalszej marginalizacji Europy w globalnej gospodarce.

Ignacy Nowina-Witkowski

Ignacy Nowina-Witkowski

mat. pras.

Autor

Ignacy Nowina-Witkowski

Analityk biznesowy Bain & Company, absolwent ekonomii University College of London

Zwycięstwo Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich stawia Europę przed ogromem wyzwań. Do tego nakładają się one i wzmacniają stare problemy – wiele z nich nakreślił niedawny raport Maria Drahgiego o konkurencyjności Europy. Dlatego potrzebujemy dziś poważnej debaty nad sytuacją gospodarczą Unii Europejskiej. W jej ramach prezentujemy trzy teksty autorów o różnym spojrzeniu, doświadczeniu, a nawet metryce. To opinia Grzegorza W. Kołodki, profesora ekonomii oraz byłego wicepremiera i ministra finansów. Drugim głosem jest artykuł Ignacego Nowina-Witkowskiego, młodego publicysty, analityka biznesowego Bain & Company, absolwenta ekonomii University College of London. Trzecim, alfabetycznie, jest opinia Michała Romanowskiego, wybitnego prawnika, adwokata, profesora Uniwersytetu Warszawskiego. Zapraszamy gorąco do skonfrontowania się ze wszystkimi trzema głosami.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Ładowanie samochodów w domu pod każdym względem jest korzystne
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację