Paweł Wojciechowski: Podwójna dywidenda

Nieoczekiwanymi wrogami Putina stali się obrońcy klimatu, ponieważ przyspieszenie transformacji energetycznej uniezależni państwa unijne od importu rosyjskich surowców energetycznych.

Publikacja: 17.03.2022 18:25

Paweł Wojciechowski: Podwójna dywidenda

Foto: Bloomberg

Dotychczasowy paradygmat bezpieczeństwa energetycznego bazował na współzależności. Miał zapobiegać nie tylko szantażowi gazowemu, ale także eskalowaniu konfliktów. Okazuje się jednak, że był tylko częścią większego planu w cynicznej grze Putina. Doprowadził do tego, że ropa i gaz płyną w czasie, kiedy agresor zabija ludzi. Nikt nie zakręca kurka. Ani Rosja, której 40 proc. dochodów budżetowych zależy od eksportu węglowodorów. Ani Unia Europejska, która boi się skutków embarga dla gospodarki, dlatego na niedawnym szczycie wersalskim zdecydowała się tylko na stopniowe przykręcanie, a nie zakręcenie kurka.

Zależność UE ma szerszy wymiar niż tylko możliwy szok podażowy z powodu ograniczenia importu. Uzależnienie od paliw kopalnych to też stwarzanie ryzyka dla systemu opartego na wielkoskalowej energetyce. Widzimy to dziś na terenie Ukrainy. Nie trzeba ładunku wybuchowego, by odciąć duży obszar kraju od energii.

Dlatego deklaracja wersalska to coś więcej niż tylko wygaszanie współzależności. Przełomowa w tej deklaracji jest zapowiedź uniezależnienia się od paliw kopalnych na dwa sposoby. Nie tylko uniezależniania od importu z Rosji, ale również w ogóle trwałego uniezależnienia gospodarki od wszelkich paliw kopalnych.

Widać, że Putin sprawił, iż polityka klimatyczna stała się bronią poprawiającą bezpieczeństwo. Bo nasze bezpieczeństwo zależy od przyspieszenia rozwoju gospodarki zeroemisyjnej opartej na milionach niezależnych źródeł energii odnawialnej. Paradoksalnie te mniej przewidywalne źródła, jak wiatr i słońce, pozwalają zbudować odporny rozproszony system, który trudno zaatakować.

Na szczycie w Wersalu, wbrew zapowiedziom, premier Morawiecki nie namawiał unijnych przywódców do blokady importu ropy i gazu z Rosji. Ale też trudno sobie wyobrazić szarżę premiera, który nieustannie torpeduje politykę klimatyczną. Teraz po wywróceniu stolika, gdy Unia zdecydowała się na użycie broni klimatycznej mającej odciąć ją od paliw kopalnych Putina, nadszedł czas, aby premier przyznał, że strategia bezpieczeństwa energetycznego wiedzie zielonym szlakiem. Że nasze bezpieczeństwo zależy od OZE. A jeśli problemem jest bilans mocy z powodu dużej niestabilności zasilania energii od prosumentów, to rozwiązaniem są samobilansujące się regionalne klastry energetyczne, składające się z: wiatraków, fotowoltaiki, biogazowni oraz magazynów energii.

Zielona gospodarka to nie tylko przyszłość bez rozterek wokół dokarmiania niedźwiedzia, ale i bez konfitur i synekur – tych, które tworzy energetyka oparta na spółkach kontrolowanych przez Skarb Państwa. Trzeba skończyć z mitem, że nasze bezpieczeństwo oparte jest na węglu czy wielkich elektrowniach, które nigdy nie powstaną. Bo takie myślenie tylko petryfikuje stary system, hamuje rozwój sieci dostosowanej OZE.

Cały świat ucieka od paliw kopalnych, bo to ma sens ekonomiczny. Nawet Chiny, gdzie udział inwestycji w elektrownie węglowe i gazowe spadł poniżej 10 proc. A przecież im nikt nic nie każe. Zielona transformacja po prostu się opłaca. Energia odnawialna jest coraz tańsza, a konwencjonalna – coraz droższa.

W obliczu zagrożenia bezpieczeństwa Polska powinna jak najszybciej zażegnać konflikt o praworządność z Brukselą, szybko uruchomić środki z KPO, których lwia cześć ma iść na transformację energetyczną. Zwłaszcza teraz, gdy Zielony Ład daje nam podwójną dywidendę: rozwój i bezpieczeństwo.

Autor był wiceministrem spraw zagranicznych w latach 2008–2010

Dotychczasowy paradygmat bezpieczeństwa energetycznego bazował na współzależności. Miał zapobiegać nie tylko szantażowi gazowemu, ale także eskalowaniu konfliktów. Okazuje się jednak, że był tylko częścią większego planu w cynicznej grze Putina. Doprowadził do tego, że ropa i gaz płyną w czasie, kiedy agresor zabija ludzi. Nikt nie zakręca kurka. Ani Rosja, której 40 proc. dochodów budżetowych zależy od eksportu węglowodorów. Ani Unia Europejska, która boi się skutków embarga dla gospodarki, dlatego na niedawnym szczycie wersalskim zdecydowała się tylko na stopniowe przykręcanie, a nie zakręcenie kurka.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację