Rz: Ceny ropy naftowej codziennie skaczą. Czy świat jest skazany na takie niespokojne rynki surowców energetycznych?
Wim Thomas:
Zmiany cen, czasami bardzo szybkie, to dowód, że rynki funkcjonują normalnie. Tego naturalnie nie lubią politycy. Kiedy ceny są wysokie, konsumenci są zaniepokojeni, a politycy niewiele mogą na to poradzić. Ale rynek znajdzie wreszcie wyważoną średnią cenę, która będzie do zaakceptowania i dla producentów, i dla konsumentów.
Dzisiaj mamy taką sytuację: Międzynarodowa Agencja Energetyczna twierdzi, że na rynku nie ma dosyć ropy, bo żaden z producentów nie uzupełnił tego, co zniknęło po wybuchu wojny domowej w Libii. Z kolei OPEC zapewnia, że ropy jest pod dostatkiem, a wysokie ceny to efekt spekulacji. Kto ma rację?
Jak zawsze prawda jest pośrodku. Chodzi o to, że w dzisiejszej sytuacji gospodarczej na świecie nie wiadomo, ile ropy naftowej tak naprawdę będzie potrzebne. Nie wiadomo, ile wynoszą zapasy w krajach nienależących do OECD i ile rezerw mocy wydobycia ma OPEC. A także jaki rodzaj ropy może być dostarczony na rynek: słodka? ciężka? Najczęściej więc w analizach koryguje się informacje podawane z OPEC przynajmniej o plus minus 1 – 1,5 mln baryłek dziennie. Z kolei MAE obawia się o możliwości dostarczenia surowca na rynek w szybkim czasie, czyli o bieżące bezpieczeństwo zaopatrzenia rynków.