Jednocześnie aż 25 proc. respondentów wskazała na układy i znajomości, które trzeba mieć, by coś załatwić, a 24 proc. – biurokracja.
- Nie da się ukryć, że układy i znajomości to realny i trudny do zmiany obszar, który jest rezultatem obecnego systemu ochrony zdrowia. W Polsce mamy wystarczająco dużo placówek medycznych. Wiele z nich działa jak państwo w państwie i eufemizmem byłoby powiedzieć, że są to jedynie odmienne kultury organizacyjne – ocenia Anna Gołębicka, ekspert Centrum im. Adama Smitha, współpracująca z sektorem ochrony zdrowia.
Prezes Centrum. im. Adama Smitha Andrzej Sadowski uważa, że wobec obecnej sytuacji w ochrony zdrowia aktualna jest diagnoza Stefana Kisielewskiego: „To nie kryzys, to rezultat". - Znajomości i układy nie są przejawem kryzysu, tylko właśnie rezultatem. W naszych badaniach Polacy są zgodni co do jednego – rządowa ochrona zdrowia przestaje działać. Jest tak źle, że Polacy uznali, iż trzeba się z tym pogodzić – mówił.
Jak przypomniała Anna Gołębicka, temat zdrowia zajmował czołowe miejsce w ostatniej kampanii wyborczej. - Społeczeństwo się starzeje i potrzebujemy bardziej dostępnej opieki medycznej. Coraz donioślejszy stał się głos środowisk medycznych domagających się nie tylko większych nakładów na zdrowie, ale zmiany, likwidacji kolejek i patologii organizacyjnych oraz poprawy tragicznych warunków płacowych niedostrzeganych do tej pory fizjoterapeutów czy diagnostów – podkreślała ekspertka.
Ekspertka przypomniała, że każda z partii starała się obiecać coś nośnego medialnie. - Stworzono nawet ponadpartyjny „Pakt dla zdrowia 2030", do którego przyłączyły się ugrupowania stojące po różnych stronach. Wszystkie wyborcze obietnice ściągnęło jednak na ziemię expose premiera. Pakiet badań dla każdego Polaka po 40. roku życia, 1 mld zł na supernowoczesne Centrum Onkologii i 2 mld zł na Fundusz Modernizacji Szpitali. To nic w obliczu zapaści - dodaje Anna Gołębicka.
Na kolejnych miejscach pozycji do zmiany w publicznym systemie ochrony zdrowia respondenci wskazali: skupianie się na leczeniu konkretnej choroby zamiast na całym zdrowiu człowieka (20 proc.), brak kompetencji lekarzy (18 proc.), poczucie, że jest się petentem, a nie klientem (17 proc.), nieuprzejmość pracowników medycznych (13 proc.). Co 10. Ankietowany wskazał na nieuprzejmość lekarzy, 9 proc. przeszkadzał brak informacji na temat jak i gdzie należy się zgłosić, a 7 proc. – brak kompetencji pracowników medycznych.