„Ja cię zabiję, rozwalę ci łeb, jak moja matka umrze. Módl się, żeby przeżyła, bo jak nie, ty będziesz następna" – to nie cytat z filmu grozy, ale fragment zgłoszenia do systemu monitorowania agresji w ochronie zdrowia (MAwOZ) prowadzonego przez Naczelną Izbę Lekarską (NIL). Od 2010 r. do MAwOZ zgłoszono 230 przypadków agresji słownej, znieważenia, gróźb, szantażu, pomawiania, agresji fizycznej i wandalizmu. Lekarze od lat domagają się statusu funkcjonariusza publicznego podczas wykonywania pracy.
Chronieni doraźnie
Teraz jest na to szansa, bo par. 15 porozumieniami między ministrem zdrowia a rezydentami mówi o nowelizacji ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, która przyznawałaby lekarzowi ochronę właściwą dla funkcjonariusza publicznego.
– Dziś ochrona prawna należna funkcjonariuszowi publicznemu obejmuje lekarzy przy wykonywaniu czynności w ramach świadczeń pomocy doraźnej, a więc takiej jak udzielanie pierwszej pomocy i podejmowanie medycznych czynności ratunkowych lub pomocy lekarskiej, wtedy gdy zwłoka w jej udzieleniu mogłaby spowodować niebezpieczeństwo utraty życia, ciężkiego uszkodzenia ciała albo ciężkiego rozstroju zdrowia oraz w innych wypadkach niecierpiących zwłoki – tłumaczy Katarzyna Strzałkowska z NIL. Taka ochrona obowiązuje zazwyczaj na szpitalnych oddziałach ratunkowych (SOR) i w pracy w pogotowiu ratunkowym, ale zgodnie z postanowieniem Sadu Najwyższego z 28 kwietnia 2016 r. (sygn. I KZP 24/15) liczy się dopiero od chwili odebrania zindywidualizowanego wezwania do udzielenia świadczeń zdrowotnych. Lekarze uważają, że podobną ochronę powinni mieć we wszystkich podmiotach leczniczych i podczas pełnienia wszystkich obowiązków zawodowych.
Kara za agresję
– System jest niewydolny, a na pretensje i frustrację pacjentów narażone są osoby na pierwszej linii frontu, czyli lekarze i pielęgniarki. Przypadki agresji są na porządku dziennym, ale lekarze ich nie zgłaszają, bo nie mają czasu chodzić po sądach – mówi Damian Patecki, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). I dodaje, że status pomógłby ucywilizować pracę i sprawił, że każdy, kto wykaże się agresją w stosunku do personelu, będzie wiedział, że spotka go kara – dodaje.
Chodzi o bezpieczeństwo lekarza, który przy obecnym braku kadr na dyżurze coraz częściej jest sam albo tylko w towarzystwie pielęgniarki. Jak wynika z badań warunków pracy lekarzy i lekarzy dentystów, które Naczelna Izba Lekarska przeprowadziła pięć lat temu wspólnie z Polską Akademią Nauk, ponad 67 proc. badanych spotkało się w swojej praktyce lekarskiej z przejawami agresji ze strony pacjentów lub ich bliskich.