W 2015 r. astronomiczna wiosna rozpocznie się 20 marca, kalendarzowa dzień później, meteorologiczna już się zjawiła.
Wydarzenie to, jak co roku, bulwersuje opinię publiczną – tak jest od tysięcy lat. Opinia publiczna, czyli lud, swoje doświadczenia związane z nadejściem wiosny chętnie ujmuje i utrwala w formie przysłów, np. w marcu jak w garncu. To przysłowie znają wszyscy. Ale inwencja ludu obserwującego przyrodę nie ogranicza się do tego jednego porzekadła; kto nie słyszał, niech zapamięta: co marzec wypiecze, to kwiecień wysiecze; czasami w marcu zetnie wodę w garncu; czasem marzec tak się podsadzi, że dwa kożuchy oblec nie zawadzi.
W ten sposób mądrość ludowa oddaje wiosenne amplitudy temperatury: rano minus 7, w południe plus 13 – 20 stopni różnicy. Poza tym tego samego dnia śnieg, deszcz, słonko. Można oszaleć, jak się ubierać?
Odpowiedzi na to pytanie można szukać na przystankach tramwajów i autobusów. O tej porze roku stoją na nich obok siebie ludzie w zimowych uszatkach, paltach, okutani szalami i ci wygogoleni (wygogolony – według Słownika Języka Polskiego PWN – zbyt lekko ubrany przy chłodzie, ze zbyt odsłoniętym ciałem). Pojawiają się nawet osobnicy w koszulkach z krótkim rękawem i w spodniach do kolan (kobiety w bluzkach na ramiączkach). Następuje polaryzacja konfekcyjna, przedstawiciele starszego pokolenia uważają pogodę za zdradliwą i dają wyraz swej nieufności ubiorem, natomiast osoby w wieku juvenis dają nim wyraz ufności, że świat idzie utartym torem i nadeszła pora na ocieplanie wizerunku.
A co na to nauka, medycyna, lekarze pierwszego kontaktu i rodzinni? Jednym i drugim, leciwym i młodym, radzą wychylić szklankę zimnej wody i ochłonąć, ponieważ ani jedni, ani drudzy nie mają racji. Prawda wygląda następująco.