Osoby, które popisują się pod deklaracją „Architekci dla klimatu", zobowiązują się, że będą dokładać wszelkich starań, aby zasady planowania przestrzennego i projektowania urbanistycznego były modyfikowane w kierunku praktyk zrównoważonych i proklimatycznych. Na czym ma to polegać?
Nasza deklaracja dotyczy rzeczywiście działań proklimatycznych, ale mieści się w szerszym kontekście. Dotyczy celów zrównoważonego rozwoju określonych przez ONZ. Cele te oprócz działań proklimatycznych definiują różne inne działania, które służą zrozumieniu, czym są miasta zrównoważone. Są to działania związane z zapewnieniem właściwej jakości mieszkań, zapewnieniem dostępu do środków transportu, do usług, do edukacji, zapewnieniem właściwej jakości powietrza czy czystej wody. Jest to zatem cały zestaw rozwiązań, które służą nie tylko ochronie klimatu, ale także poprawie jakości życia ludzi.
I jak w tym kontekście odnajdują się polskie miasta?
Myślę, że mamy jeszcze dużo do zrobienia. Przez wiele lat urbanistyka czy urbaniści zaniedbywali tematy związane zarówno z jakością życia, jak i ochroną klimatu. Wciąż też powstają dzielnice, które są monokulturą funkcjonalną, podczas gdy powinniśmy mieszać funkcje. Tereny, na których już istnieje zabudowa, powinny być natomiast dogęszczane – jednak z zachowaniem miejsca na zieleń. Zielona i błękitna infrastruktura jest bardzo istotna dla funkcjonowania miast.
Mamy wielki problem z wodą, klimat się zmienia, mamy okresy suszy, ale i momenty, w których pada bardzo intensywnie. To prowadzi do problemów z odprowadzaniem wody, bo sieci kanalizacyjne są niewydolne. Konieczne jest zatem retencjonowanie, co wiąże się już z wprowadzaniem określonych rozwiązań urbanistycznych – w tym niebetonowaniem powierzchni czy projektowaniem zielonych dachów.