– Niezależnie, jakie pośrednik będzie wycinał hołubce, to i tak nie zarobi, jeśli rynek zamarznie. Problemy mogą mieć firmy, które idą w duże stałe koszty i które zatrudniają na etatach tak zwanych naganiaczy. W tej branży lepiej stawiać na jakość niż na ilość. A dobry pośrednik doradca zawsze będzie potrzebny – zapewnia.
Z kolei Marta Żółkowska, ekspert Metrohouse Franchise, podkreśla, że ogromnie ważny był czas reakcji na skutki pandemii i podjęcie działań zapewniających ciągłość funkcjonowania biur. – Z dnia na dzień musieliśmy przejść na tryb zdalny, wdrożyć nowe narzędzia, przeszkolić agentów, zadbać o motywację zespołów – przypomina. – Sprostaliśmy temu zadaniu. Możemy świętować kolejne rekordowe miesiące. Sierpień zakończyliśmy najlepszym wynikiem w historii Metrohouse. Ten okres zweryfikował strategię wielu firm, pokazał, jak bardzo ważna jest poduszka finansowa, odpowiednie opracowanie budżetu, zrównoważony rozwój.
Pytana o marże Marta Żółkowska mówi, że wynagrodzenie pośrednika Metrohouse zależy od rodzaju umowy, czasu jej trwania, ceny nieruchomości. Prowizja wynosi zwykle od 2 do 2,9 proc. netto. – Premiujemy tzw. umowy na wyłączność. Klient powierza sprzedaż tylko jednemu pośrednikowi – tłumaczy. Nie wyklucza, że część pośredników będzie walczyć, obniżając prowizje. – Już dziś jest wiele firm, które mogą zaproponować pozornie niskie wynagrodzenie. Pytanie, co mogą zaoferować klientowi, który coraz rzadziej chce ryzykować, powierzając sprzedaż nieruchomości tylko ze względu na wysokość prowizji – mówi.
A Tomasz Lebiedź dodaje, że są agencje pracujące za 0,5 proc., są i takie, które pracują za 6 proc. – Mówienie o procentach jest trochę bez sensu. „Procent" może być bardzo duży, a kwota na fakturze – bardzo mała – zauważa. – Na przykład sprzedaż działki odległej o 50 km, o wartości 30 tys. zł, może się nie opłacać przy kilkuprocentowej prowizji. Może trzeba wziąć kilkanaście procent, czyli 3–4 tys. zł.
Każda sprzedaż pociąga za sobą m.in. koszty reklamy i czasu. – Nie można pracować poniżej kosztów, nie można pracować więcej niż 24 godziny na dobę – tłumaczy Tomasz Lebiedź. – Pośrednik musi szanować własny czas pracy, nie może go sprzedawać zbyt tanio. Niezależnie, czy pracuje za 5, czy za pół procent, każda sprzedaż nieruchomości będzie kosztować go tyle samo. I dlatego obniżając cenę usługi dziesięciokrotnie, pośrednik, żeby wyjść na to samo, musi przeprowadzić 20 razy więcej transakcji. To jest nierealne, bo każda transakcja zajmuje tyle samo czasu. Ci pośrednicy, którzy stawiają na dumping, szybko wypadają z branży. Nie ma powodu, by teraz było inaczej.
Nowe technologie
Wojny na marże nie spodziewa się Damian Słojkowski z Power Invest w Warszawie. – Są oczywiście agencje i agenci pracujący na minimalnych stawkach – potwierdza. – Ale to klient dokonuje wyboru i oceny, czy taki pośrednik będzie w pełni zaangażowany w ich sprawę.