Miniony kwartał ponownie okazał się rekordowy dla rynku polskich nieruchomości biurowych. Na ile pandemia zweryfikuje optymistyczne prognozy rozwoju tego rynku podawane na początku roku?
Przede wszystkim to, co teraz widzimy, to przejście – można powiedzieć – ze stanu euforii w stan niepewności. Rynek świetnie się rozwijał, faktycznie biliśmy wszystkie rekordy dotyczące popytu i podaży na przestrzenie biurowe. W tej chwili decyzje związane na przykład z wynajęciem nowego biura, przedłużeniem umowy czy zmianą lokalizacji są odwlekane w czasie. Jest to związane choćby z tym, że osoby, które podróżują po całej Europie i wspomagają lokalne zespoły w dobieraniu najlepszej lokalizacji, w tej chwili nie są w stanie tego robić.
Pomocna jest w tym oczywiście technologia i np. wirtualne spacery czy zdjęcia 360 stopni, ale proces wynajmu jednak nam się bardzo wydłuża. I jeśli dane za pierwszy kwartał w przypadku Warszawy – patrząc na stronę popytową – wyglądają jeszcze pozytywnie: bo w 2020 roku mieliśmy 2,5 miesiąca standardowej pracy, to w kolejnych kwartałach tego roku możemy zdecydowanie spodziewać się opóźnień i zmniejszonego popytu.
Wiele budynków znajduje się jeszcze na etapie budowy.
Ile z powstających powierzchni biurowych w Warszawie nie jest wynajętych?