- Mogło się wydawać, że COVID-19 mocno namiesza na rynku mieszkaniowym. Pierwszą i najbardziej oczywistą reakcją rynku była stagnacja, która najsilniej zauważalna była w momencie wprowadzenia najbardziej restrykcyjnych ograniczeń – mówi Marcin Jańczuk, ekspert Metrohouse. - Indeks popytu publikowany w „Barometrze Metrohouse i Gold Finance", który zwykle przekracza 100 pkt, w kwietniu odnotował najniższą z obserwowanych wartości – jedynie 26 pkt. Nie jest to niczym nadzwyczajnym, że w takich momentach bardziej zabiegamy o zabezpieczenie siebie i swojej rodziny, oddalając nieco plany związane z np. z zakupem nieruchomości. Optymistyczne jest jednak to, że indeks bardzo szybko powrócił do znacznie wyższych wskazań. W czerwcu odczyty były już zbliżone do analogicznego okresu zeszłego roku – podkreśla.