W ciągu 22 lat inwestorzy ulokowali w nieruchomościach w Polsce ponad 63 mld euro (obecnie 285 mld zł). Zaledwie 2,2 mld euro, czyli 3,6 proc. kapitału, pochodziły od rodzimych graczy, pozostałe pieniądze napłynęły z niemal 40 krajów.
Wysoki próg wejścia
Jak oszacowali eksperci firmy JLL, od 2010 r. polski kapitał odpowiadał za 4 proc. wszystkich inwestycji na naszym rynku nieruchomości komercyjnych. W latach 2017–2020 udział wahał się między 1 a 4 proc. rocznie.
Jak wygląda to w innych krajach regionu? W Czechach od 2010 r. rodzimi inwestorzy mieli 33-proc. udział w rynku, a w latach 2017–2020 to nawet 30–60 proc. Z kolei na Węgrzech od 2010 r. tamtejsi inwestorzy odpowiadali za 44 proc. wartości transakcji, a w latach 2017–2020 między 40 a 75 proc.
– Obserwując kierunki napływu kapitału na przestrzeni ostatnich 25 lat naturalnie nasuwa się pytanie, skąd bierze się tak niska aktywność polskich inwestorów – komentuje Agata Sekuła, wiceprezes JLL w Polsce.
– Apetyty zagranicznych inwestorów związane z ekspansją w Polsce nie słabną, ponieważ nasz rynek wypracował bardzo silną markę, zapewniając solidne zwroty i gwarantując niskie ryzyko. Firmom z Polski nie jest jednak łatwo inwestować w nieruchomości komercyjne, przeszkodą jest m.in. wysoki próg wejścia, ceny za pojedyncze lepsze lub większe nieruchomości kształtują się z reguły na poziomie od kilkudziesięciu do kilkuset milionów euro, a przecież często kupowane są u nas całe portfele nieruchomości. Z kolei polskie fundusze emerytalne mogą lokować na tym rynku zaledwie niewielki ułamek aktywów – dodaje.