Tylnymi drzwiami, być może iluzorycznie, wraca temat REIT-ów – minister finansów był o to pytany niedawno podczas branżowej konferencji. Co dałoby wprowadzenie tego rodzaju spółek do polskiego prawa?
Wprowadzenie takich regulacji w Czechach odblokowało rynek nieruchomości dla inwestorów czeskich i zwiększyło udział ich środków z 1 proc. do 37 proc. i oczekujemy, że w przyszłych latach udział ten będzie rósł, powoli wypierając fundusze zagraniczne. W Polsce rynek inwestycyjny nieruchomości komercyjnych jest wciąż zdominowany przez inwestorów zagranicznych, którzy odpowiadają za około 95 proc. wartości transakcji. To ewenement na skalę światową.
Warto zaznaczyć, że zagraniczny kapitał w Polsce koncentruje swoją uwagę na największych aglomeracjach, znacząco ograniczając rozwój mniejszych miast. REIT-y, zwiększając płynność inwestycyjną, dałyby impuls deweloperom, by budować nowoczesne biurowce czy centra logistyczne w mniejszych aglomeracjach.
Co więcej, stopy kapitalizacji w Polsce na koniec I połowy 2020 r. na rynku biurowym wynosiły średnio 4,5 proc., handlowym – 5 proc., a magazynowym – 5–6 proc. Według NBP oprocentowanie lokat w lipcu wynosiło średnio tylko 0,2 proc. To zysk nominalny, bo jeśli doliczyć do tego podatek i wziąć pod uwagę inflację, nie ma żadnego zysku. NBP szacuje, że inflacja na koniec tego roku wyniesie aż 3,3 proc. Zatem wyraźnie widać, że zysk z nieruchomości może być nieporównywalnie wyższy, a standardowe mechanizmy indeksacji czynszów w umowach najmu zabezpieczają właścicieli przed deprecjacją przychodów.
Inwestowanie na rynku nieruchomości jest z natury długoterminowe, niemniej 2020 r. przyniósł wstrząsy na rynku nieruchomości. Czy to dobry moment na wprowadzanie REIT-ów?