Rynek najmu zaczyna się stabilizować. – Skokowych wzrostów stawek już nie odnotowujemy, widać nawet korekty – mówi Marcin Jańczuk z Metrohouse. – Nie jesteśmy jednak w stanie przewidzieć, jak duża fala kolejnych uchodźców zza wschodniej granicy zasili ten rynek. Wzrostu zainteresowania wynajmem można się spodziewać na początku 2023 r., kiedy sytuacja w Ukrainie zmusi kolejnych obywateli do szukania bezpiecznej przystani na następne miesiące.
Mieszkania wciąż będą wynajmować także „niezdolni kredytowo” Polacy. – Przynajmniej do czasu, gdy poziom stóp procentowych ustabilizuje się na tyle, by móc myśleć o zakupie nieruchomości na kredyt – mówi Jańczuk.
Odkładanie zakupów
Także Barbara Bugaj, analityk rynku nieruchomości, ocenia, że Kowalski niespecjalnie ma wybór. – Będzie musiał nadal wynajmować – przewiduje. – Inflacja w 2023 r. będzie prawdopodobnie wysoka, schodzenie na niższe poziomy zajmie więcej czasu niż zakładano. Stopy procentowe uplasują się więc na dość wysokim poziomie, nawet jeśli przez dłuższy czas będą niezmienne.
Barbara Bugaj podkreśla, że jeśli nic się nie zmieni w polityce kredytowej, będziemy tkwili w obecnym stanie. – Część popytu na mieszkania zostałaby odblokowana, jeśli KNF zmniejszyłaby bufor 5 pkt proc. przy przy kredytach na stałą stopę – mówi (przy szacowaniu zdolności kredytowej banki do bieżącej stopy procentowej doliczają do 5 pkt).
Przed świętami rząd zapowiedział prace nad programem kredytów „na 2 proc”. – Jesteśmy przed wyborami. Inicjatywa jest pewnie możliwa do wprowadzenia w dość krótkim czasie – mówi Barbara Bugaj. Ocenia, że popyt na mieszkania może być odkładany – klienci mogą czekać na lepsze czasy.