Dane GUS za wrzesień i październik pokazały niższe wartości wobec poprzednich miesięcy, jeśli chodzi o liczbę mieszkań w rozpoczynanych przez deweloperów projektach, choć trzeba pamiętać, że mówimy o wyjątkowo rozgrzanym sezonie budowlanym. Jak interpretować te dane?
Październikowe dane GUS nie zaskoczyły, wciąż pozostają na wysokich poziomach – znacznie powyżej średniej z ostatnich lat. Szczególnie optymistycznie wygląda liczba mieszkań z uzyskanymi pozwoleniami na budowę, ale i liczba lokali w rozpoczynanych projektach – a to fundamentalne dla bieżącej koniunktury inwestycyjnej pozycje gusowskich statystyk. Brak też jakichkolwiek sygnałów pogorszenia czy odwrócenia tej tendencji.
Październik okazał się kolejnym miesiącem potwierdzającym imponującą odporność inwestycyjnego segmentu mieszkaniówki na pojawiające się kolejne utrudnienia, jak choćby coraz gorszą sytuację na rynku materiałów budowlanych – negatywnego przełożenia jak na razie w statystykach urzędowych nie widać.
W tej sytuacji trudno wręcz uwierzyć w utrzymującą się nieubłaganie nierównowagę popytowo-podażową, ale ona jest faktem, nie słabnie i prawdopodobnie jeszcze dość długo będzie determinowała dążenie deweloperów do maksymalizacji wolumenów nowych pozwoleń i inwestycji.
Trudno jednak nie dostrzec pojawiających się na horyzoncie symptomów pogorszenia środowiska gospodarczego, wynikającego przede wszystkim z odwrócenia długoterminowej tendencji spadkowej stóp procentowych. Szczególnie spektakularna wydaje się reakcja notowań giełdowych deweloperów: od kilku tygodni trwa intensywna wyprzedaż akcji, wskutek czego branżowy indeks WIG-nieruchomości stracił już 15 proc. Czy zapowiada to zbliżające się przesilenie i spowolnienie koniunktury w krajowej mieszkaniówce – z jej segmentem inwestycyjnym na czele – przekonamy się zapewne w perspektywie najbliższych miesięcy.