Pod koniec ubiegłego roku warszawski rynek biurowy pod względem najmu wyraźnie odżył, co w połączeniu z jedną z największych w ostatnich kwartałach umową zawartą kilka dni temu pozwala z optymizmem spojrzeć na cały 2022 r.
Inwestycje w tyle
W całym ubiegłym roku w Warszawie wynajęto ponad 646 tys. mkw. biur, o 7,4 proc. więcej niż rok wcześniej, z czego aż 251 tys. mkw., 40 proc., przypadło na kontrakty podpisane w ostatnim kwartale. Jak podkreślają analitycy Newmarku (d. Cresa), najwięcej kontraktów zawarto w ścisłym centrum i tzw. Centralnym Obszarze Biznesu (odpowiednio 230 tys. i 155 tys. mkw., i 100 mkw.) oraz na Mokotowie (125 tys. mkw.). Udział nowych umów sięgnął 37 proc., na przednajem 12 proc., a ekspansje 6 proc. Wciąż najaktywniejszymi najemcami były firmy z sektora usługowego i finansowego (po 16 proc.) oraz IT (prawie 15 proc.).
– Popyt odnotowany w IV kwartale ub.r. zdecydowanie przyśpieszył i osiągnął poziom sprzed pandemii. Widzimy też wyraźny wzrost zainteresowania najemców biurowcami oferującymi najwyższy standard oraz najbardziej zaawansowane rozwiązania technologiczne – skomentowała Agnieszka Giermakowska, dyrektor działu badań rynkowych i doradztwa w Newmark Polska. – W ubiegłym roku najemcy i właściciele biurowców w Warszawie musieli zmierzyć się nie tylko z rosnącą popularnością pracy hybrydowej oraz wzrostem kosztów budowy i eksploatacji, lecz także z koniecznością przestrzegania obostrzeń sanitarnych – dodała.
Na koniec 2021 r. wskaźnik powierzchni niewynajętej wyniósł 12,7 proc., o 2,8 pkt proc. więcej niż rok wcześniej. Powyżej średniej sięgnął odsetek pustostanów na Mokotowie: 17,5 proc., w tym na Służewcu aż 20,1 proc. Zdaniem ekspertów w kolejnych kwartałach można się spodziewać poprawy średniego wskaźnika ze względu na malejącą nową podaż. Co więcej, już między II połową przyszłego roku a końcem 2024 r. spodziewana jest w stolicy luka podażowa.
To efekt zatrzymanej przez pandemię aktywności deweloperów. Na koniec 2021 r. w budowie było 375 tys. mkw. biur, podczas gdy w latach przed pandemią było to 700–800 tys.