Na dużej głębokości, pod ogromnym ciśnieniem i w stałej temperaturze bliskiej 0 st. Celsjusza, jaka tam panuje, gaz stałby się cięższy od wody i nie groziłoby niebezpieczeństwo wypłynięcia „kiełbasy” na powierzchnię, spoczywałaby na dnie bez żadnych mocowań czy kotwic, które siłą rzeczy byłyby trudne do zainstalowania, a potem konserwowania na tak dużej głębokości.
Jeżeli dwutlenek węgla głęboko na dnie i pod ciśnieniem miałby ujemną pływalność, dlaczego trzeba go jeszcze wtłaczać do gigantycznego worka? Dlaczego nie można go po prostu pozostawić w otchłani?
Chodzi o to, aby w razie uszkodzenia, rozdarcia „kiełbasy”, gaz nie rozpuszczał się w wodzie, ponieważ mogłoby to mieć nieobliczalne, negatywne skutki dla całej ziemskiej biosfery i morskich ekosystemów. Pomysłodawcy uspokajają jednak, że koszt wyprodukowania dennego pojemnika na gaz powinien być stosunkowo niski, można użyć do tego celu znanych obecnie polimerów. Z ich obliczeń wynika, że składowanie w ten sposób dwutlenku węgla kosztowałoby mniej niż 400 dolarów za tonę gazu.
W ostatnich latach pojawiło się wiele propozycji, jak magazynować nadmiar dwutlenku węgla, jednego z podstawowych czynników powodujących globalne ocieplenie. Składowanie tego gazu w głębinach oceanicznych jako pierwszy zaproponował ćwierć wieku temu dr Michael Pilson z amerykańskiego Uniwersytetu Rhode Island. Inne pomysły dotyczyły wtłaczania dwutlenku węgla w kieszenie skalne po wyeksploatowaniu ropy naftowej i gazu ziemnego, do wyrobisk w nieczynnych kopalniach węgla kamiennego. W USA, Kanadzie, Norwegii, Holandii podejmowane były eksperymenty w tej dziedzinie.
BEZPŁATNY WEBINAR
Dowiedz się, jak łatwo i prawidłowo rozliczyć PIT za 2024 rok.
Zapisz się
– Lista pomysłów przeciwdziałania globalnemu ociepleniu jest długa. Niektóre z nich są dziwne lub wręcz dziwaczne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Lecz jeśli przestudiować je dokładniej, biorąc pod uwagę najnowocześniejsze technologie, okazuje się, że z technicznego punktu widzenia są do zrealizowania – powiedział dr David Keith.
Pięć małych krajów postanowiło zrobić duży krok na drodze do redukcji emisji CO2. Kostaryka, Islandia, Monako, Norwegia i Nowa Zelandia zawarły w tej sprawie porozumienie. Ich inicjatywę objęła patronatem ONZ, a konkretnie Program Narodów Zjednoczonych ds. Środowiska. W ramach podjętych zobowiązań Islandia zredukuje emisję gazów cieplarnianych o 75 proc. do połowy stulecia. Norwegia zamierza w ogóle zaprzestać takiej emisji do roku 2030. Nowa Zelandia przestawi się na produkcję energii ze źródeł odnawialnych. Już w roku 2025 kraj ten uzyska w taki sposób 90 proc. elektryczności. Kostaryka, inicjator porozumienia, zamierza stać się „klimatycznie neutralna” w roku 2021, czyli w 200. rocznicę uzyskania niepodległości.