Nowe analizy prowadzone przez specjalistów z Uniwersytetu Chicago objęły rekordową liczbę 100 mln osób. Oczywiście naukowcy nie badali każdej osoby. Zajrzeli natomiast do ich dokumentacji medycznej obejmującej lata 2003–2010. Rezultaty są niepokojące – czynniki środowiskowe, w tym narażenie m.in. na pestycydy i ołów, wiążą się z pojawieniem się zaburzeń autystycznych.
– To wskazuje, że wpływ czynników środowiskowych istnieje, a ich efekt jest zaskakująco silny – przekonuje główny autor tych analiz prof. Andrey Rzhetsky z Wydziału Genetyki Człowieka Uniwersytetu Chicago.
Jego ustalenia mogą dać oręż ruchom antyszczepionkowym – rodzicom odmawiającym szczepienia swoich dzieci z obawy przez substancjami, które – w ich przekonaniu – wywołują autyzm. Naukowcy przekonują, że nie ma żadnych dowodów na to, iż preparaty rtęci (tiomersal) wykorzystywane w niektórych szczepionkach powodują autyzm u dzieci. Ale „eksperci" i tak wiedzą swoje. Teraz będą się mogli powoływać na badania prof. Rzhetsky'ego.
Dziś przyjmuje się, że główną przyczyną zaburzeń spektrum autystycznego (to nieco szersza kategoria niż sam autyzm) są wadliwe wersje genów. Znaleziono takich „podejrzanych" fragmentów naszego DNA już kilkadziesiąt. Dopiero w dalszej kolejności wymienia się infekcje, antybiotyki czy alergie.
Wszędzie toksyny
Jednym z problemów utrudniających ocenę roli zanieczyszczenia środowiska w rozwoju takich zaburzeń jest brak możliwości rzetelnego ustalenia, czy rodzice i dziecko rzeczywiście mieli kontakt z toksycznymi substancjami.