Znalazły się one w próbkach pobranych jeszcze w 1986 r. z osadów dennych na głębokości 400 i 1000 m koło południowo-wschodnich wybrzeży Australii, ale dopiero teraz, po 28 latach, naukowcy zorientowali się, z jak dziwacznymi stworzeniami mają do czynienia.
18 próbek sprzed prawie trzech dekad było przechowywanych najpierw w formalinie, a potem w 80-procentowym roztworze etanolu, co uczyniło je nieprzydatnymi do analizy molekularnej.
Odkrycia dokonali naukowcy z Duńskiego Muzeum Historii Naturalnej, zespołem taksonomów kieruje dr Jean Just. Wiadomość o tym zamieszcza pismo „PLOS ONE".
Odkryte organizmy zaliczono do rodziny Dendrogramma, nazwano je Dendrogramma enigmatica oraz Dendrogramma discoides. Na razie jednak badacze nie wiedzą, z jakimi znanymi organizmami łączy je najbliższe pokrewieństwo, dlatego trwa międzynarodowa dyskusja, do jakiego typu je zaliczyć. Typ to jedna z podstawowych kategorii taksonomicznych stosowanych w systematyce, niższa od królestwa, ale wyższa od gromady w systematyce zwierząt lub klasy w królestwie roślin.
Odkryte stworzenia nie mają żadnych organów, którymi mogłyby się przytwierdzać do dna, ani takich, które służyłyby do poruszania się, dlatego ich tryb życia i sposób rozmnażania pozostają tajemnicą. Nie wiadomo, w jaki sposób orientowały się w przestrzeni. – Nie wiemy nawet, gdzie jest ich góra, a gdzie dół – żartuje dr Jean Just. Dlatego duńscy badacze zapowiadają wyprawę na wody australijskie i pobranie nowych próbek przydatnych do pogłębionych analiz, zwłaszcza genetycznych (DNA).