„Luck and Strange”: David Gilmour z pianinem Ricka Wrighta

„Luck and Strange”, nowy album Davida Gilmoura, przynosi kilka bezwzględnie znakomitych utworów genialnego gitarzysty. O refleksyjniejszą część płyty fani będą się spierać.

Publikacja: 06.09.2024 04:30

David Gilmour zacznie koncerty 27 września w Rzymie

David Gilmour zacznie koncerty 27 września w Rzymie

Foto: Mirosław Stelmach

„Minęło już ponad 50 lat od albumu „The Dark Side of the Moon”. Mam wrażenie, że nowy album jest najlepszym, jaki nagrałem przez te wszystkie lata, od 1973 roku, kiedy ukazał się „The Dark Side of the Moon” – powiedział David Gilmour w wywiadzie dla magazynu „Prog”. O tym, co stwierdził legendarny gitarzysta, z pewnością będą trwać spory wśród fanów. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że dzięki tej płycie Gilmour ma w swojej muzycznej talii nowych pięć asów, zaś reszta może jeszcze zyskać przy bliższym poznaniu.

David Gilmour i indie rock

Oceniając gitarzystę Pink Floyd, trzeba brać pod uwagę jego charakter: każdy, kto miał okazję z nim rozmawiać, wie, że ceni sobie spokój, ciszę, miłą atmosferę pozbawioną wielkich emocji, a już zwłaszcza negatywnych. I taka jest też nowa płyta, na której rockowy pazur i dynamikę pokazuje w kilku kompozycjach – tytułowej „Luck and Strange”, pierwszym, rewelacyjnym singlu „The Piper’s Call”, „Dark and Velvet Nights” oraz finałowym „Scattered”.

Ich córka Romany przepięknie, niezwykle delikatnie zaśpiewała w „Beetween Two Points”

W pozostałych kompozycjach – dwie z nich to miniatury „Black Cat” i „Vita Brevis”, Gilmour zaprasza do, cytuję frazę z kompozycji tytułowej, „teatru mojej duszy”. Niezwykle refleksyjnego, a i rodzinnego, dla którego libretto już od trzech dekad pisze Polly Samson, poetka i prywatnie żona muzyka. Ich córka Romany przepięknie, niezwykle delikatnie zaśpiewała w „Beetween Two Points”. To cover The Montgolfier Brothers, grupy z nurtu indie rocka, gdzie bardziej od dramaturgii ceni się minimalizm. Producent albumu też jest indierockowy – Charles Andrew, którego Gilmour docenił za młodość i brak kompleksów.

Czytaj więcej

Pośmiertne spotkanie Floydów. Wkrótce album Gilmoura. Już jest singiel

Zastanawiać nas może, dlaczego album rozpoczyna instrumentalna miniatura „Black Cat”, wykonana z udziałem gitary i pianina. Podpowiedź przynosi druga na płycie kompozycja tytułowa „Luck and Strange”. Powstała z jamu z 2007 r. (zamieszczonego na płycie jako bonus) z udziałem Ricka Wrigha. Pianisty Pink Floyd, który jako jedyny z kwartetu towarzyszył Gilmourowi w czasie solowej kariery, zarówno w studio, jak i podczas koncertów, m.in. na „On an Island”. Na rok przed śmiercią Wrighta wyjamowali wspaniały utwór o bluesowych korzeniach, godny Pink Floyd, osadzony mocno w aurze i brzmieniu lat 70., ze znakomitymi partiami Ricka na Hammondzie i elektrycznym pianinie, z solówkami, które może wymyślić wyłącznie ktoś, kto po mistrzowsku nagrał „Shine on You Crazy Diamond”.

David Gilmour i Polly Samson

„Luck and Strange” to także ważna deklaracja Davida stworzona razem z Polly Samson. Składa się na dominujący na płycie nurt rozmyśleń o śmiertelności, wspomnień i podsumowania życia, jakie przypadło na wspaniały czas dobrych zmian i wolności. Samson robi zastrzeżenie: myśl o tym, że był to czas wyjątkowy w dziejach, świadczy, że towarzyszy temu pesymizm w sprawie przyszłości, na który nie stać mężczyzny kochającego dzieci trzymane na rękach i obejmującego uśmiechającą się do niego kobietę. Tym mężczyzną jest, oczywiście, Gilmour. Jak pisze Polly, jego oczy są suche, ale gitara… Dopowiedzenie może być jedno: łka.

Czytaj więcej

David Gilmour wyda nową płytę w 2024 roku

Znakomita jest wydana jako pierwszy singiel kompozycja „The Piper’s Call”. To, co Gilmour zrobił wokół tempa utworu i partii perkusji, zasługuje na miano „muzyczne czary-mary”. Wszystko zaś służy przygotowaniu do znakomitej solówki. Główna rada płynąca z tekstu brzmi: „Trzymaj się z dala od węży”, zaś ostrzeżenie dotyczy „Obietnicy wiecznej młodości/ Łupów sławy, postawy carpe diem”. Pojawia się motyw „wezwania dudziarza”, który mami iluzją. Na pewno „Płomienia bywają ogromne”, „Kac zaś bywa okropny”. Na pytanie, co zabierzemy ze sobą, każdy musi odpowiedzieć sam.

Single Spark” to jeden z tych bardziej wyciszonych, prawie melodoklamowanych utworów z anielskim chórkiem dzieci Gilmoura

„Dark and Velvet Nights” współtworzy dynamikę płyty, wprowadzając do refrenu element walca. Jest opowieścią o tym, co buduje miłość i zaufanie: chodzi o dotrzymywanie obietnic i nieranienie bliskiej osoby, ważniejsze od wzniosłych słów i fajerwerków od święta. Delikatne „Sings” pełne jest osobistych wspomnień z Portobello Road i przywołań zdjęć wczesnej miłości, które starzeją się w kolorze czarno-białych zdjęć. „Single Spark” to jeden z tych bardziej wyciszonych, prawie melodoklamowanych utworów z anielskim chórkiem dzieci Gilmoura. Pełny rozpaczy, która ugina kolana, zwątpienia i pytań o to, kto będzie śpiewał „Hosanna”, kto pokieruje modlitwami w świątyni i w jakiej są one intencji.

Na finał podstawowego repertuaru płyty Gilmour wybrał „Scattered”. A jeśli w jednym z wywiadów powiedział, że na nadchodzących koncertach nie zagra najbardziej znanych kompozycji Pink Floyd „Wish You Were Here”, „Comfortably Numb” czy „Money”, a podkreślił też, że rozstał się z muzykami, którzy ciągnęli go w stronę floydowskiej nostalgii – to solówka „Scatttered” z pewnością wynagrodzi fanom brak „Comfortably Numb”. A do tej właśnie solówki wszystko w finale nowego albumu prowadzi.

Koncerty w Circus Maximus

Tak jak Gilmour zagrać nikt nie potrafi, on zaś słowami swoimi, Polly i syna Charliego zaprasza na spacer dawną ścieżką. Przypomina ona powtarzające się cykle życia, nocy i dni, podczas których wszystkie skarby tego świata w końcu rozsypują się w naszych rękach jak piasek. Bez względu na to Gilmour widzi siebie „stojącego w rzece, idącego pod prąd”. To zaś wyobrażenie zilustrował na okładce czarno-białym zdjęciem sam Anton Corbijn.

Tak jak Gilmour zagrać nikt nie potrafi, on zaś słowami swoimi, Polly i syna Charliego zaprasza na spacer dawną ścieżką

W formie bonusa dostajemy też na płycie pandemiczny singiel Gilmoura z 2020 r. „Yes, I Have Ghosts”, zaś najwspanialszym są koncerty. Pierwsze sześć od 27 września zaplanowano w rzymskim Circus Maximus, zaś sześć kolejnych w Royal Albert Hall w Londynie, Hollywood Bowl w Los Angeles i dwa w nowojorskiej Madison Square Garden.

„Minęło już ponad 50 lat od albumu „The Dark Side of the Moon”. Mam wrażenie, że nowy album jest najlepszym, jaki nagrałem przez te wszystkie lata, od 1973 roku, kiedy ukazał się „The Dark Side of the Moon” – powiedział David Gilmour w wywiadzie dla magazynu „Prog”. O tym, co stwierdził legendarny gitarzysta, z pewnością będą trwać spory wśród fanów. Dla mnie nie ulega wątpliwości, że dzięki tej płycie Gilmour ma w swojej muzycznej talii nowych pięć asów, zaś reszta może jeszcze zyskać przy bliższym poznaniu.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Muzyka popularna
David Gilmour otwiera listę przebojów w Wielkiej Brytanii, Pink Floyd bez szans
Muzyka popularna
Gwiazdy aren i klubów. Kto jesienią zagra w Polsce?
Muzyka popularna
Członkowie Radiohead spotkali się, by razem pograć. Czy coś z tego wyniknie?
Muzyka popularna
Warszawska Jesień. Przeszłość przenika do współczesnej muzyki
Muzyka popularna
10 mln chętnych, by zobaczyć Oasis. Rusza śledztwo w sprawie biletów
Materiał Promocyjny
Jak wygląda auto elektryczne