Jego bohaterką była przede wszystkim Alma Rosé, wspaniała skrzypaczka, siostrzenica Gustava Mahlera, która imię otrzymała po jego żonie. W latach dwudziestych i trzydziestych odnosiła sukcesy w Europie. Po zajęciu Austrii przez hitlerowskie Niemcy schroniła się we Francji, gdzie mimo fikcyjnego małżeństwa, nowego paszportu i przejściu na katolicyzm nie udało się jej bezpiecznie przeżyć. Aresztowana przez gestapo w 1943 roku trafiła do obozu Auschwitz–Birkenau.
Tam odnalazła ją znana z niezwykłego okrucieństwo kapo zwana przez więźniarki Bestią. Kochała jednak małe dzieci (te, które jej się podobały, wybierała z transportu, by przez kilka dni pobawić się nimi, a potem odesłać do gazu), a także muzykę. Bestia uczyniła Almę Rosé szefową żeńskiej orkiestry w Birkenau, która przygrywała więźniarkom, gdy wychodziły i wracały z pracy, a także transportom ludzi prowadzonych do komór gazowych. Na niedziele zaś musiała przygotowywać specjalny program rozrywkowy.
Alma Rosé marzyła, by zostać dyrygentem, życie w okrutny sposób pozwoliło jej to zrealizować w Birkenau. Zgromadziła w orkiestrze około sześćdziesięciu kobiet, dając im szansę na przeżycie.
Temat Mädchenorchester von Auschwitz był jednak przez lata przemilczany. Część więźniarek uważała członkinie orkiestry za kolaborantki, bo mieszkały w specjalnym baraku, miały do dyspozycji pościel, a zimą próby odbywały w ogrzewanym baraku, by mróz nie uszkodził instrumentów, zdobytych często z dobytku zagazowanych ofiar.
Członkinie orkiestry musiały też grać dla esesmanów, tak jak wiolonczelistka Anita Lasker-Wallfisch, którą wzywał Josef Mengele. Po okrutnych eksperymentach na więźniach lubił bowiem odpoczywać słuchając „Marzenia” Schumanna.