Znakomity album The Kills

Znakomity czwarty album The Kills to połączenie bluesa, rocka i przebojowych melodii

Aktualizacja: 01.05.2011 12:07 Publikacja: 29.04.2011 08:48

The Kills, Blood Pressures, Domino/iSound 2011

The Kills, Blood Pressures, Domino/iSound 2011

Foto: Rzeczpospolita

Trzy lata czekaliśmy na nową płytę amerykańsko-angielskiego duetu.

Zobacz na Empik.rp.pl

Powodem przerwy w działalności był udział wokalistki Alison Mosshart w supergrupie The Dead Weather, którą stworzyła z Jackiem White'em. Do macierzystej formacji wróciła już jako supergwiazda opromieniona sukcesem dwóch bestsellerowych kompaktów. Ale medialne notowania gitarzysty Jamie'ego Hince'a też wzrosły. Stał się celebrytą dzięki związkowi z modelką Kate Moss.

Na szczęście nie wpłynęło to na The Kills, którzy pozostali wierni postpunkowemu minimalistycznemu stylowi grania. Od początku koncentrowali się na muzyce, odmawiając udzielania wywiadów, bo uważają je za przejaw popowego blichtru. Zawsze byli niekonwencjonalni. Nieprzewidywalni, jak ich pierwsze spotkanie. Kiedy przez przypadek Mosshart usłyszała w sąsiednim hotelowym pokoju grającego gitarzystę, poszła do niego, poznali się i zaczęli komponować. Jakiś czas korespondencyjnie. A później, gdy Alison przeniosła się z Ameryki do Anglii – w Londynie.

„Blood Pressures" jest zapisem silnych muzycznych emocji. Podobnie jak w nagraniach White Stripes czy Dead Weather nie wszystko jest dopieszczone, zaaranżowane w każdym szczególe – muzycy idą w studiu na żywioł. Ich nagrania to spontaniczne skrzyżowanie śpiewu i dźwięków gitary oprawionych nieskomplikowanymi partiami sekcji rytmicznej.

Właśnie stłumiony dźwięk perkusji rozpoczyna „Future Starts Slow". Najpierw krzyżuje się motyw gitary ze śpiewem Alison, potem Hince dołącza do niej partią wokalną. Mało jest teraz kompozycji przebojowych, dynamicznych i lirycznych. The Kills tworzy je z łatwością.

„Satellite" kołysze się reaggowym rytmem gitary, a melancholijny refrenem pogłębia nastrój refleksji. Tempo płyty przyspiesza wraz z „Heart Is a Beat-ing Drum". Niedbałym bluesowym klimatem gitar i perkusji przypomina Toma Waitsa. Kompozycje „DNA" i „Nail in My Coffin" potwierdzają, jak wielki był wkład Alison w muzykę Dead Weather. Teksty interpretuje płynnie, dynamicznie, z typowym dla niej zaśpiewem.

„Wild Charms" to piosenka wykonana solo przez Jamie Hince'a – oniryczna ballada w stylu Johna Lennona, wywiedziona z melodyki „Jealous Gay". Album kończą nonszalancko grane bluesy „Damned if She Do" oraz delikatniejszy, akustyczny „Pots And Pans".

 

Trzy lata czekaliśmy na nową płytę amerykańsko-angielskiego duetu.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze