Ten wieczór zgotował widzom wiele niespodzianek, ale do największych należał z pewnością, trzymany do ostatniej chwili w tajemnicy, do końca niepotwierdzony, występ Edyty Górniak.
Pomimo nocnej pory, wspaniałym uśmiechem rozpromieniła centrum stolicy i wykonała jej hymn — „Sen o Warszawie". Wspaniale poruszała się w najwyższych rejestrach: weszła na najwyższy wykonawczy poziom, przywołując aurę twórczości Czesława Niemena również posthipisowskim kostiumem.
Chwilę później scena i widownia wyciemniły się, by stać się tłem dla niepowtarzalnej iluminacji — bajecznego pokazu fajerwerków, które wyreżyserowała „Orawa" Wojciecha Kilara. Jedni będą mówić o iluzji, którą mogą wytworzyć tylko arcydzieła sztuki, inni zachwycać się choreografią sztucznych ogni, tańczących, dosłownie!, do góralskiego, dynamicznego rytmu.Faktem niepodważalnym jest, że Pałac Kultury najpierw przemienił się w gigantyczną rakietę kosmiczną, a potem oderwał się od ziemi, odleciał i zniknął!
Tysiące widzów potwierdzą, że centralny plac Warszawy wypełniła muzyka i eksplodujące na wiwat naszej prezydencji wielobarwne kule, obłoki, pióropusze i gwiazdy sztucznych ogni, lecące we wszystkie strony świata, jak posłowie dobrej nowiny.
Zanim Krzysztof Materna i Kuba Wojewódzki, scenarzyści wieczoru, ogłosili listę zagranicznych gwiazd, które miały uświetnić koncert 1 lipca, trwały spekulacje, kto przyjedzie, a kogo zabraknie. Wiadomo, że oferty trafiły do największych — m. in. Roda Stewarta. Warunkiem udziału w wieczorze „Tu Warszawa", było jednak zaśpiewanie polskiego przebój, by wraz z wykonawcą poszedł w świat i stał się muzycznym ambasadorem naszego kraju. Chodziło o to, by najważniejszym bohaterem koncertu nie byli globalni celebryci, tylko polska kultura. Tak też się stało.