Skarpetki mogą (a nawet powinny) być kolorowe i nie do pary. Adrian Morawiak i Maciej Butkowski doszli do tego wniosku przed dwoma laty. Dziś są właścicielami prosperującej firmy Many Mornings, która rocznie sprzedaje 15 tys. par „odlotowych" skarpet.
Tekst pochodzi z Magazynu Sukces
Aleksandrów Łódzki to polskie zagłębie skarpetkowe. Rodzice Adriana mają tam dziewiarnię i?od przeszło ćwierć wieku produkują to, co stopom najbliższe. – Zwyczajne, standardowe pary – opowiada Adrian, który właściwie wychował się w zakładzie. A kiedy trochę podrósł, zaczął sam robić skarpetki. Dla siebie. Bawił się, eksperymentował, wymyślał śmieszne wzory. Zauważył, że ludzie w autobusie zwracają na nie uwagę. – Jedni mówili, że są hipsterskie, inni, że chcieliby takie nosić – wspomina. No, to może wyprodukować ich więcej i spróbować sprzedać? Któregoś dnia podzielił się tym pomysłem ze swoim przyjacielem Maćkiem, studentem fotografii w łódzkiej Filmówce. A ten od razu złapał bakcyla.
Pierwszy wzór skarpet Many Mornings wypuścili przed Gwiazdką w 2014 r. Nazwa Fish & Scales była uzasadniona: jedną skarpetkę zdobiły ryby, drugą – łuski. To był strzał w dziesiątkę. Seria sprzedała się błyskawicznie, a oni doszli do wniosku, że jeśli produkować skarpetki, to tylko takie – kolorowe i asymetryczne, czyli nie do pary. Niby jedna do drugiej nie pasuje, a jednak coś je łączy. Wspólny temat, choć wyglądają zupełnie inaczej, np. na jednej są psy, a na drugiej kości, albo jedną zdobią tukany, drugą – obrazki z dżungli. Zachęcali na stronie internetowej: „Masz prawo poczuć się niebanalnie. Zamień szare, zaspane poranki na dżunglę kolorów, odznacz się skarpetą!".
Dziś przyznają, że ten pomysł otworzył przed nimi świat. Dwa lata temu startowali od zera (pierwszy wzór wyprodukowali na maszynie ojca Adriana). Teraz skarpetki Many Mornings są dostępne w ponad 60 wersjach. A oni stale powiększają swój zakład (do końca roku planują mieć 15 własnych maszyn) i asortyment. – W ofercie są też kolorowe skarpetki do pary, ale ludziom bardziej podobają się te asymetryczne. Zatrudniliśmy dwóch grafików, wprowadzamy kolejne wzory. I kto wie, może całkiem odejdziemy od standardowych par – mówi Adrian. Tym bardziej że zamówienia płyną z całego świata, choć konkurencja jest spora (np. światowy gigant Happy Socks). – Pan młody z USA zamówił 10 par jednego wzoru dla swoich świadków i drużbów. Widzieliśmy w sieci zdjęcia z jego wesela – faceci w eleganckich garniturach i naszych kolorowych skarpetkach. To było genialne! – wspominają. Mniej odważnym proponują kolekcję Black & White. – Biało–czarne skarpetki to sposób na zdobycie nowych klientów. Pstrokacizna, którą my uwielbiamy, innych może odstręczać – tłumaczą.