Historia włoskiej pięćsetki

Choć wygląda niepozornie, Fiat 500 to praktyczne auto. Idealne dla par, które chcą wynająć auto na wakacjach.

Aktualizacja: 05.08.2018 17:30 Publikacja: 05.08.2018 00:01

W wakacyjnych okolicznościach postanowiliśmy z małżonką wypożyczyć samochód, by zobaczyć to, co w północnej Portugalii jest warte zobaczenia. Pytanie tylko, jakie to ma być auto? Moja żona wykazuje słabość do włoszczyzny, więc upatrzyła sobie fiata 500. Nie wiem, jak to robią włoscy projektanci, ale widać znają drogę do damskiego serca.

Włoski amant

Fiat dosłownie zakręcił w głowie mojej żonie. Ja, choć uwielbiam włoskie wino i kuchnię, to jednak wobec wytworów motoryzacyjnych z Italii jestem nieco bardziej sceptyczny. Ale jak kobieta poweźmie jakiś plan, to i diabeł musi ustąpić. Dałem się namówić na tego włoskiego „malucha". Potraktowałem pomysł żony jako wyzwanie dla swoich umiejętności zręcznościowych. Bo jak kierowca umie jeździć, to wystarczy mu, by pojazd miał kierownicę i pedały. Reszta to tylko design. Nic się nie boję, pomyślałem. Prawdziwemu facetowi nie zaszkodzi siedzenie w damskim samochodzie. Postanowiłem być twardy.

Podpisałem cyrograf i dostałem kluczyki. Moja żona, obchodząc pojazd, zachwycała się jego urodą. Ja zaś patrzyłem sceptycznie na jego niewielkie rozmiary, zastanawiając się, jakiż to potwór może drzemać pod maską. Po gabarytach wozu wnioskowałem, że napędza go motor rodem z kosiarki do trawy i będę musiał maluszka pchać pod górę przy większych wzniesieniach. Nic to, ważne, że żonie się podoba. Jedziemy.

Porto i Portugalia

W Porto zawsze jest pod górę. Jeśli wydaje ci się, że dotarłeś do celu i jedziesz w dół, to znak, że zaraz będzie pod górę.

Chodząc po mieście, widać, że pieniądze płynące z kolonii stymulowały rozwój miasta przez stulecia. Renesansowe i barokowe kościoły czy klasycystyczne budowle, jak uniwersytet, secesyjne kamienice. Gdziekolwiek spojrzeć, widać bogactwo, które pozwalało architektom na rozmach w planach i bogactwo wystroju i dekoracji. Secesja dominuje w centrum miasta. Główny plac otaczają budowle z początku XX wieku mieszczące teraz banki i kawiarnie. Doskonałym pomysłem na oglądanie miasta jest zabytkowy tramwaj. Pojazd podobny jest do naszych „berlinek", wspina się po stromych ulicach, wydając przy tym serie skrzypień i zgrzytów na zakrętach. To podnosi atrakcyjność przejazdu i wzmaga ekscytację pasażerów. Linią 1 startującą na brzegu rzeki Duero, koło siedziby giełdy, można dotrzeć nad morze. Jadąc wzdłuż rzeki, docieramy do oceanu. Tu kolejna atrakcja miasta – plaża. Piaszczyste brzegi, raz szerokie, raz w formie zatoczek wciśniętych między skalne ściany zapraszają do kąpieli. Gdy poszukujemy innej formy lenistwa, możemy zalec w jednej z nadbrzeżnych knajpek z kieliszkiem porto w blasku zachodzącego słońca.

Miły, choć ciasny

Silniczek faktycznie ogromny nie był. Zaledwie 69 koni mechanicznych. Jednak zaskakująco dobrze radziły sobie w drodze. Samochód poruszał się żwawo, choć czasem trzeba było go przekonać do wysiłku, na podjeździe redukując bieg do trójki. Manualna skrzynia biegów oferowała pięć przełożeń oraz wsteczny. Przyzwyczajony do większych samochodów początkowo usilnie chciałem wrzucić szósty bieg. Bezskutecznie, ale w sumie jeśli go poszukiwałem, to oczekiwałem, że samochód ma jeszcze nieco mocy, by mu szóstkę wrzucić. Czyli źle nie jest.

Gdy ja wsłuchiwałem się w mruczenie silnika i wachlowałem skrzynią biegów, która działała bardzo sprawnie, małżonka, mając ręce wolne, koncentrowała uwagę na wnętrzu. Na szczęście nie wpadła na pomysł meblowania auta po swojemu – wystrój został zaakceptowany jako prosty i elegancki. To, co mnie przeszkadzało, to przeniesienie przycisków sterujących podnośnikami szyb na środkową konsolę i dość mała szyba tylna. Trudno ustawić lusterko tak, by coś sensownego w nim było widać. Na dodatek zagłówki tylnych foteli zasłaniają niewielkie już okno.

Nie należymy z małżonkę do typów postawnych, ale miejsca na nogi, jakie zostało podróżującym na tylnej kanapie po odsunięciu foteli, było niewiele. Samochód jest zarejestrowany na czterech pasażerów, ale z tyłu komfortowo mógłby podróżować raczej tylko pies, i to też taki z mniejszych ras.

Deska rozdzielcza zdominowana jest przez ogromny okrągły zegar z koncentrycznie umieszczonymi prędkościomierzem, obrotomierzem oraz wyświetlaczem. Ten układ nie przypadł mi do gustu, bo nie do końca był dla mnie czytelny, ale może to kwestia przyzwyczajenia wyrobionego latami jazdy w samochodach z klasycznym układem kokpitu. Trochę czepiam się tych szczegółów, ale to, że postanowiłem być twardy, nie znaczy, że nie mogę być odrobinę marudny.

Istotą samochodu rozmiarów malucha jest to, że wszystko ma małe, bagażnik też. I w fiacie 500 kufer jest faktycznie niewielki. Dodatkowo pomniejsza go jeszcze pochylona linia nadwozia. Mieszczą się tam dwie niewielkie walizki. W tym momencie istotna staje się rozbieżność w męskiej i damskiej ocenie tego, co znaczy „mała walizka". Może się okazać, że elegancka kobieta ma kosmetyczkę o wielkości, jaką facet uznaje za małą walizkę. Nie ma co kontestować rzeczywistości.

Zmieści się wszędzie

Jednak niewielkie wymiary samochodu okazały się zaletą w podróży. Miejsca parkingowe przy ciasnych uliczkach portugalskich miast często są niewielkie. I tam, gdzie nie wjedzie model kombi, ja bez problemu mieściłem moją kompaktową pięćsetkę. Motorek o pojemności 1,2 litra z systemem start-stop dawał sobie radę zaskakująco dobrze, wykazując przy tym dość umiarkowany apetyt na paliwo. Choć tak jak się spodziewałem, na stromych podjazdach czasem trzeba było go przekonać do wysiłku, redukując przełożenia nie tylko do trzeciego, ale nawet do drugiego biegu. Z kolei na autostradzie wiodącej wzdłuż atlantyckiego wybrzeża bez problemu przekraczał 120 km na godzinę.

Podróżując kilka dni i oglądając portugalskie miasteczka, muszę uczciwie przyznać, że maluszek zdobył moje uznanie. Biorąc poprawkę na mankamenty wynikające z jego rozmiaru, okazał się bardzo przyjemnym środkiem lokomocji. Przemieszczał się żwawo i na tyle komfortowo, na ile mogło zaoferować wnętrze rozmiarów mini. Pasażerów traktował delikatnie, nie narażając na wstrząsy fizyczne. A i nerwy oszczędzał, bo rachunki przy dystrybutorze nie były wygórowane. Autko skonsumowało ledwie 25 litrów paliwa w ciągu czterech dni podróży.

Czyli jednak włoszczyzna potrafi przekonać do siebie nie tylko designem. Urlop był udany, a podróżowanie zostawiło miłe wspomnienia. Włoskie dolce vita, choć przecież byliśmy w Portugalii.

Jak to było z Fiatem 500

Wszystko zaczęło się przed II wojną światową. Protoplastą Fiata 500 był skonstruowany w 1936 r. Fiat „Topolino". Dwumiejscowy samochód napędzany czterocylindrowym silnikiem o pojemności 569 cm3 umieszczonym z przodu wozu. Pojazd właściwie nazywał się Fiat 500A, ale niewielkie rozmiary i szary kolor spowodowały, że zyskał przydomek Topolino, czyli myszka. Ponieważ samochód kosztował poniżej 10 tys. lirów, czyli poniżej 5 tys. ówczesnych złotych polskich, zyskał ogromną popularność. Tak jak Volkswagen „Garbus" zmotoryzował Niemcy, tak Fiat 500 stał się symbolem masowej motoryzacji we Włoszech. Model produkowano z przerwą pod koniec wojny, do roku 1955. Sprzedano 520 tys. sztuk. Następcą jego był Fiat 500, który trafił do salonów w 1957 roku. Choć nazwa pozostała, był to już zupełnie inny samochód – czteromiejscowy, z silnikiem z tyłu, chłodzonym powietrzem. Liczba w nazwie pochodziła od pojemności silnika zbliżonej do 500 cm3 (479). Niedługo po premierze wzmocniono silnik z 13 do 15 koni mechanicznych. Kosztował 465 tys. lirów, co było, poza zaletami konstrukcji, powodem jego ogromnej popularności. Do 1975 r. na drogi wyjechało prawie 4 mln sztuk. Na fali powrotu do klasycznych konstrukcji w 2007 r. pojawiła się współczesna wersja Fiata 500. Model nawiązuje stylistycznie do starej wersji, ale jest to kompletnie inna konstrukcja. I silnik oczywiście nie ma już 500 cm3, tylko znacznie więcej. ©?—Konrad Siuda

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"