Chodząc po mieście, widać, że pieniądze płynące z kolonii stymulowały rozwój miasta przez stulecia. Renesansowe i barokowe kościoły czy klasycystyczne budowle, jak uniwersytet, secesyjne kamienice. Gdziekolwiek spojrzeć, widać bogactwo, które pozwalało architektom na rozmach w planach i bogactwo wystroju i dekoracji. Secesja dominuje w centrum miasta. Główny plac otaczają budowle z początku XX wieku mieszczące teraz banki i kawiarnie. Doskonałym pomysłem na oglądanie miasta jest zabytkowy tramwaj. Pojazd podobny jest do naszych „berlinek", wspina się po stromych ulicach, wydając przy tym serie skrzypień i zgrzytów na zakrętach. To podnosi atrakcyjność przejazdu i wzmaga ekscytację pasażerów. Linią 1 startującą na brzegu rzeki Duero, koło siedziby giełdy, można dotrzeć nad morze. Jadąc wzdłuż rzeki, docieramy do oceanu. Tu kolejna atrakcja miasta – plaża. Piaszczyste brzegi, raz szerokie, raz w formie zatoczek wciśniętych między skalne ściany zapraszają do kąpieli. Gdy poszukujemy innej formy lenistwa, możemy zalec w jednej z nadbrzeżnych knajpek z kieliszkiem porto w blasku zachodzącego słońca.
Miły, choć ciasny
Silniczek faktycznie ogromny nie był. Zaledwie 69 koni mechanicznych. Jednak zaskakująco dobrze radziły sobie w drodze. Samochód poruszał się żwawo, choć czasem trzeba było go przekonać do wysiłku, na podjeździe redukując bieg do trójki. Manualna skrzynia biegów oferowała pięć przełożeń oraz wsteczny. Przyzwyczajony do większych samochodów początkowo usilnie chciałem wrzucić szósty bieg. Bezskutecznie, ale w sumie jeśli go poszukiwałem, to oczekiwałem, że samochód ma jeszcze nieco mocy, by mu szóstkę wrzucić. Czyli źle nie jest.
Gdy ja wsłuchiwałem się w mruczenie silnika i wachlowałem skrzynią biegów, która działała bardzo sprawnie, małżonka, mając ręce wolne, koncentrowała uwagę na wnętrzu. Na szczęście nie wpadła na pomysł meblowania auta po swojemu – wystrój został zaakceptowany jako prosty i elegancki. To, co mnie przeszkadzało, to przeniesienie przycisków sterujących podnośnikami szyb na środkową konsolę i dość mała szyba tylna. Trudno ustawić lusterko tak, by coś sensownego w nim było widać. Na dodatek zagłówki tylnych foteli zasłaniają niewielkie już okno.
Nie należymy z małżonkę do typów postawnych, ale miejsca na nogi, jakie zostało podróżującym na tylnej kanapie po odsunięciu foteli, było niewiele. Samochód jest zarejestrowany na czterech pasażerów, ale z tyłu komfortowo mógłby podróżować raczej tylko pies, i to też taki z mniejszych ras.
Deska rozdzielcza zdominowana jest przez ogromny okrągły zegar z koncentrycznie umieszczonymi prędkościomierzem, obrotomierzem oraz wyświetlaczem. Ten układ nie przypadł mi do gustu, bo nie do końca był dla mnie czytelny, ale może to kwestia przyzwyczajenia wyrobionego latami jazdy w samochodach z klasycznym układem kokpitu. Trochę czepiam się tych szczegółów, ale to, że postanowiłem być twardy, nie znaczy, że nie mogę być odrobinę marudny.
Istotą samochodu rozmiarów malucha jest to, że wszystko ma małe, bagażnik też. I w fiacie 500 kufer jest faktycznie niewielki. Dodatkowo pomniejsza go jeszcze pochylona linia nadwozia. Mieszczą się tam dwie niewielkie walizki. W tym momencie istotna staje się rozbieżność w męskiej i damskiej ocenie tego, co znaczy „mała walizka". Może się okazać, że elegancka kobieta ma kosmetyczkę o wielkości, jaką facet uznaje za małą walizkę. Nie ma co kontestować rzeczywistości.