[srodtytul]Nouvelle Vague „3” ****[/srodtytul]
Po trzyletniej przerwie wracają udanym, trzecim w dyskografii, albumem mistrzowie odkurzania starych piosenek, wskazywania właściwej drogi poszukiwań tych najlepszych wśród niedostrzeganych nawet w latach 80. artystów. Mocny to powrót, bo Marc Collin i Olivier Libaux, którzy zawsze lubili otaczać się charyzmatycznymi damskimi wokalami, tym razem do współpracy zaprosili również mężczyzn: Iana McCullocha, Barry’ego Adamsona, Martina Gore’a, by zaśpiewał w zakasującej wersji hitu Depeche Mode „Master & Servant”, a także Terry’ego Halla z The Specials i… Anię Dąbrowską! Nie wierzycie? Płytę wieńczy przebój z repertuaru Roberta Palmera „Johnny & Mary” i można osobiście sprawdzić, jak poradziła sobie z nim niegdysiejsza uczestniczka „Idola”. Wyszło fantastycznie. Fani francuskiego kolektywu muszą też przygotować się na zmianę w muzyce swoich pupili. Bossa novę i chilloutowe inklinacje zamienili na brzmienie inspirowane muzyką country oraz bluegrassem. Płyta do wielokrotnego użycia. W sam raz na jesienne popołudnia.
[srodtytul]Arctic Monkeys „Humbug” *****[/srodtytul]
Syndrom drugiej płyty mają już za sobą i po dwuletniej przerwie wracają całkiem inni, odmienieni i ze świeżym powietrzem w płucach. Na pewno tyczy się to wokalisty Aleksa Turnera, który swoim głosem momentami niebezpiecznie dociera w rewiry zarezerwowane dotychczas dla Morrisseya. To, co kiedyś było zbyt hałaśliwe, teraz zawiera melodię, to, co nazwalibyśmy przesterem, brzmi łagodniej, jak pomrukiwanie kota. Zespół, który swoim debiutem zapisał się w historii brytyjskiego rynku muzycznego jako ten, którego płyta sprzedawała się najszybciej, nadal chce być postrzegany jako przedstawiciel nurtu nazwanego Indie. A ja dodam – ma do tego absolutne prawo. Być może celowo, a może to zasługa współproducenta krążka, lidera Queens of the Stone Age, Josha Homme’a, w każdym razie kwartet udanie oscyluje też między takimi stylami, jak alternative rock, post punk revival czy klasyczny brit pop. Polecam do szybkiego zapoznania się „My Propeller”, „Dangerous animals”, „Secret door” (bodaj najlepszy numer na płycie) oraz „Cornerstone”. Niewątpliwie mamy do czynienia z jednym z najważniejszych muzycznych wydarzeń mijającego roku.
[srodtytul]Bartek Świderski „Świderski” ****[/srodtytul]