Fotografia otworkowa robiona aparatem z pudełka

Popularność fotografii otworkowej w dobie cyfrowej zdumiewa. Może dlatego, że efekty sesji są nieprzewidywalne

Aktualizacja: 27.08.2010 16:59 Publikacja: 27.08.2010 01:05

Zdjęcie zrobione przez Jakuba Markiewicza ze Stowarzyszenia „Otwór w mieście”

Zdjęcie zrobione przez Jakuba Markiewicza ze Stowarzyszenia „Otwór w mieście”

Foto: Rzeczpospolita

Pokój. Szyby okien zaklejone smoliście czarną taśmą. Drzwi się zamykają i zapada ciemność. Przez chwilę rozświetla ją błysk noża. W czarnej taśmie pojawia się kółko. Ma 1,5 centymetra średnicy. Nie, to nie kryminał. Przez otwór wdziera się światło. Rozprasza się na przeciwległej ścianie. I w tym momencie widać na niej obłoki, dom z naprzeciwka, spacerujących ludzi. Gdyby ściana była pokryta światłoczułą tapetą, utrwaliłoby się na niej zdjęcie.

Tak działa camera obscura (z łac. ciemna komnata). Najprostszy i najstarszy aparat fotograficzny świata, którego używali Arystoteles, Leonardo da Vinci, Vermeer.

[srodtytul]Plener z pinholem[/srodtytul]

Zaproszeniem do ciemnego pokoju w opuszczonej kamienicy zaczynają się warsztaty fotografii otworkowej prowadzone przez stowarzyszenie „Otwór w mieście”. Uczestnicy robią własne aparaty (z angielska zwane pinhole), potem plener i zdjęcia.

– Chętnych jest zawsze więcej niż miejsc – mówi fotograf Jakub Markiewicz z „Otworu w mieście”. – Zgłaszają się różne osoby, od gimnazjalistów po emerytów, amatorzy, artyści i zawodowi fotoreporterzy. Często wiedzą, na czym polega fotografia otworkowa, ale nie umieją sami zbudować aparatu. Na zajęciach konstruujemy pinhole z pudełek po zapałkach, bo mają taką samą szerokość jak perforowany na brzegach film fotograficzny – 36 mm.

Znanym miejscem promującym fotografię otworkową jest AkademiaPstryk.pl. W stolicy jej akcje były reklamowane na billboardach. Twórczynie akademii: Marta Kotlarska – absolwentka poznańskiej ASP i antropologii kultury na UW, oraz Małgorzata Mirga – rzeźbiarka, potraktowały tę fotografię jako element działania społecznego, stąd ich projekty dla dzieci mieszkających w ośrodku dla bezdomnych Markot Bajka czy z warszawskiej Pragi-Północ. Osiągnęły podobny efekt jak Zana Briski, autorka nagrodzonego Oscarem dokumentu „Przeznaczone do burdelu” – dzieci miały po warsztatach dużo wyższe poczucie własnej wartości. Mając w rękach aparaty otworkowe, mogły popatrzeć na swoje otoczenie pod zupełnie innym kątem. Kadrowały jego najładniejsze i najciekawsze elementy, by potem przez Internet i na wystawie pokazać je światu.

[srodtytul]Przez starą dziurę[/srodtytul]

Aparaty otworkowe mogą być robione niemal ze wszystkiego: muszli morskich, pudełek po płatkach owsianych lub kawie, puszek po coca-coli, z szuflady. Powstają ad hoc bądź są przygotowywane bardzo starannie, element po elemencie. W Internecie można oglądać zdjęcia pinholi z zepsutej lodówki, odlewanych w gipsie w kształcie maski twarzy lub składanych z kolorowego papieru jak origami.

W prowincji La Habana na Kubie atrakcją była camera obscura, którą była furgonetka. Szwedzki fotograf Peter Olpe robi „architektoniczne aparaty” otworkowe z kartonu – w kształcie zamków i budynków. Jego aparaty same w sobie są dziełami sztuki i bywają pokazywane w galeriach obok zdjęć.

Wielbicielom fotografii otworkowej znana jest fotografia Pete Gilberta, artysty z Bristolu – „Nowe światło przez starą dziurę”. Przedstawia rozbawionego Berta, muppeta z Ulicy Sezamkowej, który zagląda artyście do gardła. I zęby sfotografowane od wewnątrz. Nie wiadomo, jak wyglądał pinhol Gilberta, ale można się domyślać, że musiał być malutki, skoro fotograf mógł go włożyć sobie do buzi i zrobić zdjęcie, wpuszczając wiązkę światła przez otwarte usta.

[srodtytul]Jak bomba na latarni[/srodtytul]

W Warszawie przed kilkoma miesiącami stał się znany aparat otworkowy wiceburmistrza dzielnicy Śródmieście Piotra Królikiewicza. Zbudował go z opakowania po butach i próbował przywiązać do latarni,

by zrobić zdjęcie jednej z kamienic. Zdarzenie rejestrowały miejskie kamery, na miejsce przyjechały trzy załogi policyjnych radiowozów. Podejrzewano, że camera obscura to bomba, a Królikiewicz to terrorysta.

Zdarzenie bawiło tym bardziej, że w mediach pokazywano w tym czasie, jak wygląda pinhol. Rozstrzygnięto właśnie konkurs na gadżet promujący stolicę w 2011 r. podczas przewodnictwa Polski w Unii Europejskiej. I wygrał prosty aparat otworkowy ozdobiony stołecznym herbem, w warszawskiej żółto-czerwonej kolorystyce.

Niezależnie od wielkości, kolorów, materiałów, z jakich są wykonane, pinhole zawsze mają jedną charakterystyczną cechę wspólną – nie mają obiektywów. Użytkownika takiego aparatu można też rozpoznać po tym, że nigdy nie będzie robił zdjęcia z ręki. Czas naświetlania jest na tyle długi, że aparat musi być unieruchomiony – na statywie, parapecie, taborecie, czymkolwiek (by zrobić dobre zdjęcie ulicy nocą, czas naświetlania może wynieść nawet godzinę).

[srodtytul]Łagodne kontrasty[/srodtytul]

Fotografia otworkowa ma cechy, dzięki którym łatwo ją odróżnić od zdjęć wykonanych aparatem z obiektywem, dlatego chętnie sięgają po nią artyści: miękkość, łagodne kontrasty, rozmycie, nieskończona głębia ostrości i zupełny brak dystorsji (wad układu optycznego).

Martha Casanave, znana amerykańska fotografka otworkowa, na swoim blogu wylicza też inne: bezczasowość, zbliżanie się ku abstrakcji, impresyjność.

– Moja fascynacja fotografią otworkową sięga czasów, kiedy interesowały się nią jedynie osoby głęboko wtajemniczone – mówi „Rz” Konrad Kuzyszyn, artysta kierujący Pracownią Fotografii i Obrazu Wideo w łódzkiej ASP. – Nie dziwię się, że dziś tak zdobywa popularność. Jest konsekwencją łatwości, jaką daje fotografia cyfrowa. Jej bezkarności w manipulacji obrazem. Pinhol ciągle jeszcze jest unikatowy. Ma rozpoznawalną poetykę – błąd czy niedokładność wchodzi w jej zakres. Bo obraz świata nie musi być perfekcyjny, jak w coraz bardziej perfekcyjnej fotografii cyfrowej. Wręcz przeciwnie.

– Nie wiem, co tu daje większą radość: konstruowanie własnego aparatu czy robienie otworkowych zdjęć – mówi Sylwia Mańko, plastyczka, mieszka i tworzy w Tykocinie. – Pewna jestem natomiast, że w tej fotografii można się zatracić. Efekty są tu zupełnie nieprzewidywalne. Nigdy nie wiesz, co zobaczysz po wywołaniu filmu.

Jej zdjęcia będzie można oglądać w ten weekend na wystawie fotografii otworkowej „Miasto manekinów” podczas tykocińskiego Festiwalu Domu 2010.

[ramka][srodtytul]Warsztaty[/srodtytul]

- Stowarzyszenie „Otwór w mieście”

- AkademiaPstryk.pl

- Fotonaturalnie.pl

- Związek Polskich Artystów Fotografików: warsztaty i wystawy pod hasłem „Burze otworkowe”)

- Klub Fotograficzny Niezależni i Grupa Fotograficzna FLASH – organizatorzy Ogólnopolskiego Festiwalu Fotografii Otworkowej (OFFO).[/ramka]

Pokój. Szyby okien zaklejone smoliście czarną taśmą. Drzwi się zamykają i zapada ciemność. Przez chwilę rozświetla ją błysk noża. W czarnej taśmie pojawia się kółko. Ma 1,5 centymetra średnicy. Nie, to nie kryminał. Przez otwór wdziera się światło. Rozprasza się na przeciwległej ścianie. I w tym momencie widać na niej obłoki, dom z naprzeciwka, spacerujących ludzi. Gdyby ściana była pokryta światłoczułą tapetą, utrwaliłoby się na niej zdjęcie.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Kultura
Afera STOART: czy Ministerstwo Kultury zablokowało skierowanie sprawy do CBA?
Kultura
Cannes 2025. W izraelskim bombardowaniu zginęła bohaterka filmu o Gazie
Kultura
„Drogi do Jerozolimy”. Wystawa w Muzeum Narodowym w Warszawie
Kultura
Polska kultura na EXPO 2025 w Osace
Kultura
Ile czytamy i jak to robimy? Młodzi więcej, ale wciąż chętnie na papierze