Pokój. Szyby okien zaklejone smoliście czarną taśmą. Drzwi się zamykają i zapada ciemność. Przez chwilę rozświetla ją błysk noża. W czarnej taśmie pojawia się kółko. Ma 1,5 centymetra średnicy. Nie, to nie kryminał. Przez otwór wdziera się światło. Rozprasza się na przeciwległej ścianie. I w tym momencie widać na niej obłoki, dom z naprzeciwka, spacerujących ludzi. Gdyby ściana była pokryta światłoczułą tapetą, utrwaliłoby się na niej zdjęcie.
Tak działa camera obscura (z łac. ciemna komnata). Najprostszy i najstarszy aparat fotograficzny świata, którego używali Arystoteles, Leonardo da Vinci, Vermeer.
[srodtytul]Plener z pinholem[/srodtytul]
Zaproszeniem do ciemnego pokoju w opuszczonej kamienicy zaczynają się warsztaty fotografii otworkowej prowadzone przez stowarzyszenie „Otwór w mieście”. Uczestnicy robią własne aparaty (z angielska zwane pinhole), potem plener i zdjęcia.
– Chętnych jest zawsze więcej niż miejsc – mówi fotograf Jakub Markiewicz z „Otworu w mieście”. – Zgłaszają się różne osoby, od gimnazjalistów po emerytów, amatorzy, artyści i zawodowi fotoreporterzy. Często wiedzą, na czym polega fotografia otworkowa, ale nie umieją sami zbudować aparatu. Na zajęciach konstruujemy pinhole z pudełek po zapałkach, bo mają taką samą szerokość jak perforowany na brzegach film fotograficzny – 36 mm.