Edycja warszawska: Popiół i Chopin
Po kulturze materialnej wieku XIX została nam pamięć przedmiotów powstałych z myślą o uczynieniu życia wygodniejszym lub dodaniu mu urody. Szlafmyce, woalki i plastrony zjadły mole, zestawy kałamarzy i piór dożywają swoich dni w muzeach, chyba że trafi im się druga młodość na biurkach nuworyszów. Wśród antykwarycznych cacek zdarza się też czasem trafić na „albumy muzyczne". Ciężkie karty zachowują pamięć piątków muzycznych: autograf skrzypaczki, strzęp zaproszenia, fragment partytury przypominają o świecie, w którym standardem było posiadanie w salonie pianina, a „muzyka" nie była wypełniaczem czasu w windzie lub torturą w taksówce, lecz szanowaną i oddzieloną od innych sferą życia.
Album „Okupacyjne losy muzyków. Warszawa 1939–1945" został zaprojektowany i wydany ze smakiem, który za kilka lat uczyni z niego antykwaryczne cacko. Warto wspomnieć tu nazwiska zarówno autorek – Elżbiety Markowskiej i Katarzyny Naliwajek-Mazurek – jak i projektanta graficznego Macieja Sawickiego. Rzadko widzi się książkę tak pięknie wydaną, w której oko cieszą krój czcionki, reprodukcje i kompozycja dzieła. A zarazem album ten, utrzymany w odcieniach sepii, burgunda i zetlałej czerwieni, stanowi dramatyczny kontrapunkt do płochych i pogodnych kronik saloników muzycznych, które istniały do roku 1939.
Na album, jeśli nie liczyć zwięzłego wstępu, złożyły się relacje, wspomnienia i zapiski z życia kilkunastu najwybitniejszych wirtuozów i kompozytorów polskich, którym przyszło spędzić lata okupacji w Warszawie. Niektórzy, jak Roman Padlewski, zginęli na barykadach, większość, od Grażyny Bacewicz po Eugenię Umińską, czynna była również po wojnie. Treść tych zapisków świadczy o ich determinacji, odwadze, jawnym i tajnym muzykowaniu, udziale w konspiracji; reprodukcje afiszów, listów i grypsów dają plastyczne wyobrażenie epoki.
Ta „kronika cechowa", swoiste ujęcie historii społecznej czasów okupacji, ukazuje zjawiska, które umykają nam w syntezach historycznych czy wspomnieniach. Czytając tę książkę, uświadamiamy sobie, że katastrofa wojenna dotknęła muzyków znacznie bardziej niż innych twórców. Jak z innego świata wydaje się też waga, którą w latach wojny zarówno Niemcy, jak Polacy przywiązują do wykonywania utworów Chopina: ci pierwsi – zakazując go pod groźbą śmierci, ci drudzy – wykonując go na tajnych występach lub przemycając znajome frazy podczas jawnych koncertów.
Opowieść o każdym z muzyków kończy się w albumie na powstaniu, zwykle zdjęciem: czasem grobu uklepanego saperką, czasem kolumny uciekinierów z płonącej Warszawy. Ocalałych czekało nowe życie, nieraz pełne wielkich dokonań, jak w przypadku Witolda Lutosławskiego czy Andrzeja Panufnika – ale już bez wypełnionych słuchaczami mieszczańskich salonów. „Niczego mi, proszę pana, tak nie żal jak porcelany". –Wojciech Stanisławski
Literatura dziecięca: Bahdaj XXI wieku