Jeszcze tylko jeden weekend na imprezy, szaleństwo ostatków i cisza. Zaczyna się czas postu. Zapewne nie tak wielu z nas przestrzega go ortodoksyjnie, część podchodzi raczej symbolicznie do tego czasu. Ale może rytuały, które nakazywały przez kilka tygodni pościć, wstrzymywać się od hucznych zabaw, rozmyślać o rzeczach ważnych, nie były wcale tak pozbawione sensu?
W wielu kulturach funkcjonuje instytucja postu, przybiera najróżniejsze formy. Ograniczenie jedzenia, picia, kontaktów z ludźmi – to wszystko ma służyć umożliwieniu wsłuchania się w siebie. I nie ma znaczenia, czy łączy się to z konkretną religią czy też medytacją. Zawsze efektem jest wewnętrzna harmonia, zmiana spojrzenia na codzienność. Bywa, że w wyniku takiego procesu podejmujemy znaczące decyzje, zmieniamy coś w swoim życiu, a czasem zaczynamy lepiej rozumieć siebie, swojego partnera, przyjaciół.
Naukowcy od dawna alarmują, że jemy za dużo. Nasza dieta obfituje w białka i tłuszcze zwierzęce, a na dodatek niemal wszystko posypujemy solą albo cukrem. Efektem jest epidemia otyłości i chorób dietozależnych, np. cukrzycy czy nadciśnienia tętniczego.
Specjaliści zajmujący się problematyką odżywiania zachęcają do czasowego postu. I nie mówimy tutaj o głodówkach, ale o ograniczeniu mięsa w naszym jadłospisie. Jeżeli spojrzymy do archiwalnych zapisków, okazuje się, że dawna dieta postna jest czymś, co w swojej piramidzie żywienia zaleca obecnie Instytut Żywności i Żywienia.
– Takie ograniczanie i rezygnowanie szczególnie z żywności wysoko przetworzonej jest bardzo dobre dla naszego organizmu. A post, ta motywacja zewnętrzna często bywa pomocna, łatwiej jest nam wytrwać – uśmiecha się dr hab. Ewa Lange, dietetyk kliniczny z SGGW. – Ważne, by pamiętać, że samodzielnie możemy wprowadzać radykalne zmiany do diety wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi. Można spotkać się z głosami, że głodówka może być lecznicza. Moim zdaniem jest ona zawsze szokiem dla organizmu i może być wręcz niebezpieczna u osób chorych.