Samorządowcy nie ukrywają niepokoju. Obawiają się, że będą musieli zwracać geodetom milionowe kwoty. Niektórzy mówią wręcz o skoku na kasę. W tym tygodniu na temat niekorzystnych dla powiatów wyroków sądów będą dyskutowali starostowie spod Warszawy, a także geodeci. Na spotkanie, które odbędzie się w siedzibie starostwa warszawskiego zachodniego, został zaproszony m.in. główny geodeta kraju.
Rozbieżności interpretacyjne
O co chodzi? Z wydawanych na przełomie wieku przepisów wynikało, że „udostępnienie zasobu geodezyjnego polega na umożliwieniu wglądu do oryginału materiału lub sprzedaży kopii". Przepisy nie wskazywały wprost, czy powiaty mogą za takie usługi pobierać opłaty. Tymczasem wielu starostów wydawało zarządzenia, w których określili, ile trzeba zapłacić np. za wydanie kopii mapki geodezyjnej.
– Wprowadziliśmy opłaty za czynności, które wymagały zaangażowania pracowników urzędu, czyli wykonywania kopii mapek – tłumaczy nam starosta Jan Żychliński z powiatu warszawskiego zachodniego. Zwykle za wykonanie jednej kopii starostowie pobierali ok. 50–70 zł.
W ubiegłym roku okazało się, że opłat pobierać nie wolno. Jak do tego doszło, opisuje „Rzeczpospolitej" Jakub Giza, rzecznik Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii.
„Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 19 lutego 2004 r. w sprawie wysokości opłat za czynności geodezyjne i kartograficzne oraz udzielanie informacji (...) nie odnosiło się do kwestii wysokości opłat za sporządzenie kopii udostępnianych dokumentów. Rozbieżności interpretacyjne tych przepisów doprowadziły do różnego rodzaju rozwiązań stosowanych przez samorządy. Przez długi czas ocena sądów administracyjnych w tym zakresie nie była jednoznaczna. Jednoznaczne stanowisko w tym zakresie zajął dopiero Sąd Najwyższy 10 stycznia 2014 roku".