Kto planuje atak na Mińsk? Putin i Łukaszenko straszą Białorusinów także Polską

Reżimowa propaganda Mińska wspierana przez wywiad rosyjski straszy mieszkańców Białorusi agresją ze strony Ukrainy, Polski i Litwy. – Putin chce wciągnąć Białoruś do wojny – komentuje dla „Rzeczpospolitej” białoruski opozycjonista.

Publikacja: 29.11.2024 04:23

Władimir Putin i Aleksander Łukaszenko

Władimir Putin i Aleksander Łukaszenko

Foto: PAP/EPA/VALERIY SHARIFULIN

Kilka dni temu białoruska telewizja państwowa ONT wyemitowała materiał „Demony. Jak chcą podbić Białoruś”. Propagandyści Aleksandra Łukaszenki na mapie pokazują kierunki „możliwych ataków” na Białoruś i opowiadają o istniejących jakoby w Kijowie, Warszawie i Wilnie planach agresji wobec Białorusi. – To realne plany – przekonują.

Straszą Białorusinów, że od południa zaatakuje ich walczący nad Dnieprem białoruski Pułk Kalinowskiego, a od zachodu i północy (czyli z Polski i Litwy) uderzą ochotnicy z tzw. pospolitego ruszenia białoruskiego.

Szef rosyjskiego wywiadu straszy Białorusinów „destabilizacją”

Tezy propagandy Łukaszenki wspiera szef rosyjskiej Służby Wywiadu Zagranicznego (SWR) Siergiej Naryszkin. Oznajmił we wtorek, że brytyjska służba wywiadowcza MI-6 wspólnie z amerykańską CIA planują wykorzystać walczący w Ukrainie Pułk Kalinowskiego „do destabilizacji sytuacji na Białorusi”. Stwierdził też, że zachodnie służby jakoby chcą zakłócić pseudowybory prezydenckie, które zostaną przeprowadzone na Białorusi w styczniu.

Jeżeli o takich rzeczach mówi szef rosyjskiego wywiadu, to znaczy, że Kreml realizuje jakiś plan. Nie wiemy jaki, możemy tylko spekulować. Myślę jednak, że chodzi o agresywne działania wobec Ukrainy z terytorium Białorusi. Putin nadal chce wciągnąć Białoruś. Zwłaszcza że trwa eskalacja na froncie wojny w Ukrainie

Wadzim Kabanczuk, były zastępca dowódcy Pułku Kalinowskiego, członek białoruskiego rządu na uchodźstwie

– Jeżeli o takich rzeczach mówi szef rosyjskiego wywiadu, to znaczy, że Kreml realizuje jakiś plan. Nie wiemy jaki, możemy tylko spekulować. Myślę jednak, że chodzi o agresywne działania wobec Ukrainy z terytorium Białorusi. Putin nadal chce wciągnąć Białoruś. Zwłaszcza że trwa eskalacja na froncie wojny w Ukrainie – mówi „Rzeczpospolitej” Wadzim Kabanczuk, były zastępca dowódcy Pułku Kalinowskiego, a obecnie przedstawiciel ds. obronności i bezpieczeństwa narodowego w Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym Białorusi (rząd na uchodźstwie).

Czytaj więcej

Henryk Okołotowicz: Niezłomny ksiądz przed sądem białoruskiego dyktatora

– Cześć bojowa Pułku Kalinowskiego znajduje się obecnie bardzo daleko od Białorusi, nie robi nic na własną rękę. Jest podporządkowany dowództwu armii ukraińskiej. Bez woli politycznej i rozkazu dowództwa nie mogą być podjęte żadne działania – wyjaśnia.

Ukraina nie chce prowokować Łukaszenki 

Takiej woli politycznej, jak wskazują nasi rozmówcy w Kijowie, nigdy nie było. Władze ukraińskie nigdy nie groziły Łukaszence uderzeniem Pułku Kalinowskiego na Białoruś, dotychczas ukraińska armia nie prowokowała Łukaszenki, nie przeprowadzała operacji tak jak w rosyjskich obwodach kurskim czy briańskim. Propaganda w Mińsku twierdzi inaczej. Podaje nawet nazwisko (w filmie ONT) ukraińskiego deputowanego Rady Najwyższej Ołeksija Honczarenki (wspiera opozycję białoruską), który jakoby opowiada się za uderzeniem walczących nad Dnieprem ochotników białoruskich na Białoruś.

Mamy obecnie ogromną linię frontu i nawet tam brakuje nam sił. Nie widzę więc sensu w tym, by otwierać kolejny front. 

Ołeksij Honczarenko, deputowany Rady Najwyższej Ukrainy z frakcji Europejska Solidarność

– Powiedzmy sobie szczerzę. Mamy moralne prawo do tego, by przenosić działania wojenne na Białoruś, bo Łukaszenko udostępnił Rosjanom swoje terytorium do agresji. Mimo to nie uważam, że byłoby to w naszym interesie. Mamy obecnie ogromną linię frontu i nawet tam brakuje nam sił. Nie widzę więc sensu w otwieraniu kolejnego frontu – mówi „Rzeczpospolitej” Honczarenko i zapewnia, że nadal będzie wspierał walczących po stronie Ukrainy białoruskich ochotników.

Łukaszenko wymyśla sobie wrogów

Propaganda Łukaszenki wyolbrzymia też rolę działającego w kilku polskich miastach tzw. białoruskiego pospolitego ruszenia. Chodzi o białoruskich opozycjonistów i uchodźców politycznych, którzy w wolnym czasie skrzykują się, by np. razem pójść na strzelnicę czy na trening. Tworzą tzw. chorągwie.

– Sporo ludzi skrzyknęło się, gdy zaczęła się wojna w Ukrainie. Pomyśleliśmy, że najwyższy czas, by zadbać o swój stan fizyczny, nauczyć się obsługiwać broń. Umawialiśmy się na strzelnicy, organizowaliśmy też treningi w plenerze. Wszystko zgodnie z prawem, żadnej nielegalnej działalności – mówi „Rzeczpospolitej” jeden z mieszkających w Polsce Białorusinów, który jeszcze kilka miesięcy temu uczestniczył w działalności warszawskiej „chorągwi”.

– W Warszawie było nas jakieś 30–50 osób. Ale z czasem zainteresowanie malało, ludzie odchodzili. Bo taka rozrywka sporo kosztowała i wszystko przecież za własne pieniądze. W całej Polsce „chorągwie” skupiają maksymalnie około 200 Białorusinów – dodaje.

Czytaj więcej

Dowódca Pułku Kalinowskiego: O wolność trzeba się bić

Dla porównania – tylko stołeczna popularna grupa w Facebooku „Białorusini w Warszawie” ma niemal 30 tys. członków, nie wspominając już o tysiącach Białorusinów mieszkających w Krakowie, Poznaniu, Gdańsku, Wrocławiu, Białymstoku czy wielu innych polskich miastach.

Propaganda Mińska uderza w Polskę

Opowieści o przygotowywanych w Polsce i na Litwie „bojówkarzach białoruskich”, którzy jakoby w każdej chwili mogą zostać wysłani do ataku na Białoruś, nie są jedynym kłamstwem Łukaszenki. Telewizja ONT kłamie również, że rekrutacja białoruskich ochotników do Pułku Kalinowskiego jest obecnie prowadzona przez Dom Białoruski w Warszawie.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Andrzej Poczobut. Symbol naszej niemocy

Największa białoruska organizacja w polskiej stolicy rzeczywiście udostępniała jedno ze swoich pomieszczeń „cywilnym” przedstawicielom Pułku Kalinowskiego, którzy zbierali m.in. pomoc humanitarną dla swej jednostki. Działalność ta została jednak zakończona jeszcze w czerwcu. Z naszych informacji wynika, że doszło do tego z powodu „problemów finansowych”. 

Kilka dni temu białoruska telewizja państwowa ONT wyemitowała materiał „Demony. Jak chcą podbić Białoruś”. Propagandyści Aleksandra Łukaszenki na mapie pokazują kierunki „możliwych ataków” na Białoruś i opowiadają o istniejących jakoby w Kijowie, Warszawie i Wilnie planach agresji wobec Białorusi. – To realne plany – przekonują.

Straszą Białorusinów, że od południa zaatakuje ich walczący nad Dnieprem białoruski Pułk Kalinowskiego, a od zachodu i północy (czyli z Polski i Litwy) uderzą ochotnicy z tzw. pospolitego ruszenia białoruskiego.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Konflikty zbrojne
Symulacja ataku nuklearnego na Warszawę. Ile osób zginęłoby na miejscu?
Konflikty zbrojne
Trump nie musi sprzedać Ukraińców
Konflikty zbrojne
Zarzuty Izraela i ostrzał wiosek. "Podejrzane osoby" na pograniczu libańsko-izraelskim
Konflikty zbrojne
Celem była infrastruktura energetyczna. Rosyjskie rakiety i drony masowo zaatakowały Ukrainę
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Konflikty zbrojne
Władimir Putin zapowiada rozwój broni, która „nie ma odpowiednika w świecie”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao SA z ofertą EKO kredytu mieszkaniowego