Media pisały już wcześniej o zbrodniach wojennych w Afganistanie, ale informacje zawarte w opublikowanym w czwartek raporcie specjalnej komisji wojskowej potwierdziły najgorsze obawy. Wynika z niego, że żołnierze z elitarnej jednostki SAS (Special Air Service) zamordowali z zimną krwią w czasie służby w Afganistanie co najmniej 39 afgańskich cywilów. W jednym z przypadków komandosi zatrzymali dwóch 14-letnich chłopców, których uznali za sympatyków talibów. Pozbawili ich życia, podrzynając gardła. Ciała wrzucono do pobliskiej rzeki. W innym przypadku żołnierz z zimną krwią i w obecności swojego dowódcy zabił serią z automatu zatrzymanego mężczyznę.
– To byli spragnieni krwi psychopaci – tak swych kolegów opisał jeden z żołnierzy. Mówił to wojskowej socjolog, która badała zachowania żołnierzy w warunkach bojowych.
Takie relacje doprowadziły cztery lata temu do utworzenia komisji, która przeprowadziła szczegółowe śledztwo, analizując dziesiątki tysięcy dokumentów oraz zdjęć. Przesłuchano ponad 400 świadków. Obraz, jaki wyłania się z raportu, jest bardzo krytyczny wobec wojskowych. Ich ofiarami byli najczęściej zatrzymani Afgańczycy. Służyli nowo przybyłym na pole walki Australijczykom do rytualnej inicjacji bojowej (tzw. blooding), czyli strzelania do ofiar z zimną krwią. Po egzekucji w pobliżu ciał podrzucano broń.
Jak podkreślono w raporcie, śmierć tych ludzi nie miała nic wspólnego z prowadzonymi działaniami wojennymi, lecz była wynikiem zbrodniczych działań 25 zidentyfikowanych do tej pory sprawców.
Ich nazwiska w raporcie zaczerniono. Sprawą zajęła się prokuratura. Posypały się oficjalne przeprosiny, kondolencje i zapewnienia, że rodziny ofiar w Afganistanie otrzymają odszkodowania, a sprawców zbrodni dosięgnie sprawiedliwość.